FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Recenzje Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Aleksander
Forumowy Bajarz



Dołączył: 23 Lis 2005
Posty: 465
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Z miejsca, gdzie "mój jest ten kawałek podłogi"

PostWysłany: Pią 14:43, 17 Lis 2006 Powrót do góry

Przeczytałem książkę na którą czekałem dwa lata.
"Lux perpetua" Andrzeja Sapkowskiego
Jako, że tuż po przeczytaniu zacząłem niemal machinalnie robić w głowie podsumowanie cyklu śląskiego, a do samego autora mam stosunek szczególny napiszę o całej trylogii, której "LP" jest częścią ostatnią.
Od razu przyznam, że najciekawsza jest część pierwsza Narrenturm. Rzecz zaczyna się w roku pańskim 1425 na Śląsku. Słowem wstępu: tenże Śląsk nie należy do Polski, główny bohater zaś nie uważa się ani za Niemca, ani Polaka, tylko za przedstawiciela odrębnej nacji. Formalnie jest poddanym korony czeskiej, a mówi po niemiecku. W pobliskich Czechach szaleją wojny husyckie- główne historyczne tło powieści.
Ów bohater to Reinmar z Bielawy(de Bielau), zwany Reynevanem. Medyk, początkujący magik, krewny wielu znanych osobistości. Przyłapany na cudzołóstwie, w towarzystwie dwóch bardzo niezwykłych kompanów próbuje ze Śląska uciec. Brzmi banalnie? Być może, ale pomyślane i opisane jest tak, że proszę siadać. W trakcie podróży na konto Reynevana zostaje wpisane mnóstwo innych grzeszków, tak zawinionych, jak i nie (np. niemal " na dzień dobry"- pod koniec pierwszego rozdziału- oprócz cudzolóstwa ścigają go za morderstywo, którego nie popełnił), w związku z czym polują na niego niemal wszyscy: Inkwizycja, bandyci, nawet siły nieczyste( w końcu to fantasy, choć historyczne).
Narrenturm jest też częścią najśmieszniejszą. Śmiem twierdzić, że Pratchett w całej swojej karierze nie napisał niczego, co dorównywałoby scenie egzorcyzmów. To kolejny plus dla powieści, w następnych tomach liczba dowcipów będzie gwałtownie spadać.
Zwrot o 180 stopni następuje w Bożych bojownikach. Reynevan trafia w szeregi husytów. O ile pierwsza część utrzymana była przede wszytskim w konwencji powieści "drogi" i powieści łotrzykowskiej, to dwie następne opierają się głównie na wątkach polityczno- wojenno- szpiegowskich.
"BB" jest najsłabszą z cyklu. Głównie przez wkurzające schematy. W pierwszej połowie bohater jest głównie porywany i cudownie uwalniany. W dugiej uczestniczy w husyckiej rejzie na Śląsk. Opisy bitew, potyczek, oblężeń, rzezi są serwowane czytelnikowi aż do obrzydzenia. Nie jest to jednak powieść zła, w skali 10- punktowej dałbym jej 8,5. Przede wszytskim nie zawodzi to, co u ASa najistotniejsze- język. Mimo wszystko "BB" trzymają w napięciu, zwłaszcza pod koniec.
No i wreszcie gwóźdź programu Lux perpetua. Drugie miejsce na podium. Najkrótsza ocena: powieść trochę rozczarowująca, ale ogromnie ciekawa.
Na szczęście autor dał sobie siana z dokładnym opisem działań wojennych, zastąpił go jednak innym wkurzającym nawykiem. Kto czytał sagę o wiedżminie wie, że czasem (zwłaszcza pod koniec) można się było pogubić w zawirowaniach polityki. Fikcyjnej polityki. Tutaj mamy zaś prawdziwe zdarzenia, prawdziwą politykę. Efekt? Dyskusji typu: co ma komu przypaść, gdzie pójdą wojska, gdzie są rozlokowane, jak się ułożyć z Polską, a jak z cesarzem, jest multum. Szczerze mówiąc, miałem ochotę uciekać jak czytałem kolejny taki kawałek.
Sama fabuła to dosyć skomplikowana sprawa. Sapkowski tworzy trochę nowych, bardzo ciekawych wątków i i gra sobie z czytelnikiem odwlekając odpowiedzi, tak długo jak się da. Sprawia to, że od "LP" nie sposób się oderwać. Mamy też garść nowych pomysłów. Najważniejszym jest chyba dostarczenie dużej ilości informacji na temat Pomurnika i Czarnych Jeźdców.
Ale historia ma też wyczuwalne dołki. Nowe postacie czasem pojawią się na chwilę, by zniknąć bezpowrotnie(Allerdings), historie innych wydają się nie doprowadzone do końca(Hejncze, Urban Horn). Zarzut najważniejszy: niemal namacalnie czuć, że przez pierwsze 16 rozdziałów autor sam nie wie, co dalej. Chyba nawet zaczął rozważać powrót schematu porwań (zakończenie drugiego rozdziału), z czego na szczęście zrezygnował. Zresztą np. w rozdziale 14 podświadomie daje znak, że sam nie wierzy w sposób, w jaki ocalił bohaterów, ale cóż, show must go on... Stał się chyba też ofiarą zbytniego skomplikowania. W wątku szpiegowskim popełnia idiotyczny błąd, który nigdzie nie zostaje wyjaśniony.
Zakończenie? Napisane fantastycznie. Rozbite na kilka części i przerywane intermediami(których nie było w dwóch poprzednich tomach), zaś treść owego zakończenia... kontowersyjna. Czyli tak jak w przypadku sagi. Mnie się podobało, ale jestem pewien, że nie spodoba się każdemu...
Podsumowanie: Jeżeli miałbym porównywać: trylogia ustępuje jednak cyklowi wiedźmińskiemu. Widać, że najlepsze lata Sapkowski ma za sobą... Jednakże obowiązuje tu zasada "stary, ale jary". ASowi niewielu może dorównać zachodnich fantastów, a z polskich chyba nikt. Zatem polecam owe dzieło jako łakomy kąsek dla wszystkich fanów fantastyki.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gran Maestre
Licealista
Licealista



Dołączył: 23 Lis 2005
Posty: 147
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: z zapomnianych krain...

PostWysłany: Pią 17:56, 17 Lis 2006 Powrót do góry

wielkie dzięki za recenzję.... jak tylko skończę 2 pożyczone książki, dziady i inne dziadygi biorę się ostro za LP...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Aleksander
Forumowy Bajarz



Dołączył: 23 Lis 2005
Posty: 465
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Z miejsca, gdzie "mój jest ten kawałek podłogi"

PostWysłany: Nie 20:16, 03 Gru 2006 Powrót do góry

Marcin Wolski "Agent Dołu. Diabelska dogrywka."
Meff Fawson był przeciętnym facetem. No może nie tak do końca przeciętnym, praca w reklamie przynosiła mu bowiem kupę kasy. Typowy karierowicz, zadowolony z życia cynik. Choć kobiety traktował przedmiotowo, udało mu się znaleźć ładną i niegłupią narzeczoną. Całe jego życie diametralnie się zmieniło, gdy otrzymał pocztą połówkę czeku opiewającą na milion dolarów, z informacją, że druga połowa jest do odebrania w jakimś zapupiu w Europie wschodniej. Po dość karkołomnej podróż Meff dotarł do zagubionej w lesie chatki, gdzie znalazł człowieka odpowiedzialnego za tą przesyłkę, swojego stryja. Tu czekały na niego dwie złe wiadomości: pierwsza: żadnej kasy nie będzie, druga: jego stryj to nikt inny jak... Boruta
Very Happy , główny agent Wielkiego Dołu w Europie. Z powodu podeszłego wieku (142 lata to nie przelewki), Fawson ma zająć jego miejsce. Meff, jako facet myślący racjonalnie, w dodatku ateista, nie miał ochoty na taką dziecinadę jak zostanie szatanem i walka z siłami dobra. Niestety, został postawiony przed faktem dokonanym. Po stryju zostało mu sześć kopert, które miał otwierać w równych odstępach czasu. Fawsona czekało bowiem zadanie. Miał zebrać innych agentów Dołu(o mile brzmiących nazwiskach jak Dracula czy Frankenstein) i dokonać.... Nie, tego ci już nie zdradzę, czytelniku, zwłaszcza, że wydawnictwo Supernowa bez sensu zaspoilerowało ci to na okładce Razz
Marcin Wolski szerszej publiczności jest znany jako kabareciarz(m.in. współautor szopek w noworocznych w TVP), powieści fantastyczne pisuje niejako w wolnym czasie. Ale bynajmniej nie są to dzieła poważne. "Agenta Dołu" można by zaliczyć do fantasy, jako że określenie "powieść komediowa" nie istnieje. Spodziewasz się kolejnej opowieści o walce dobra i zła? Dosyć się więc zdziwisz, kiedy przeczytasz jaka jest podręczna broń początkującego szatana albo jak się nazywa ostatni żyjący wilkołak. Zdziwisz się... i uśmiejesz.
Co mi się bardzo podoba, to to,że Wolskiemu w przeciwieństwie do Pratchetta gagi nie przesłaniają fabuły. Znakomicie napisana, ciekawa(jeżeli sądzisz, że zbyt dużo zdradziłem z fabuły, to wiedz, że streściłem jedynie pierwszy rozdział, a ogółem jest ich dziewiętnaście, a dalej jest coraz ciekawiej...) powieść zgrabnie łączy konwencje:fantasy, horroru, kryminału, powieści sensacyjnej, thrillera a nawet traktatu filozoficznego(!) i groteski politycznej.
Autor należy bowiem do ludzi, których zajęciem(m.in.) jest wsadzanie szpil politykom. Powieść została zaś napisana jeszcze w czasach Jedynego Słusznego Systemu, na którym Wolski wyżywa się subtelnie i niezwykle zabawnie.
Jeżeli miałbym się czegoś czepić to tylko zakończenia. Akcja zostaje rozwiązana bardzo szybko, ale za sprawą pewnej nielogiczności. Jak ja takich sztuczek nie lubię...
Wszystkie te uwagi odnoszą się do głównego tekstu. Autor dopisał bowiem po latach do niej dwa epilogi. Pomysł to nieco kontrowersyjny, jako że tym samym jakby skreślił ostatni akapit powieści.
"Diabelska dogrywka" z 1996 roku to bardzo ironiczny tekst o podtekście politycznym. Jeszcze całkiem niezły, choć poddaje w wątpliwość większość zdarzeń z "Agenta..."
"Agent Góry" napisany zaledwie rok temu("pełna wersja" "Agenta..." jest dostępna w Matrasie, ta z "Dogrywką" jak i nawet pierwsze "gołe " wydanie w bibliotece miejskiej) to niestety porażka. Z przyczyn bardzo różnych. Żeby nie spoilerować wymienię tylko zamianę podtekstów z aluzyjnych na nachalne i siermiężną erotykę. Zakończenie zaś sugeruje, że to finito definitywne. Może i dobrze?
Reasumując:
"Agent Dołu" 8/10
"Diabelska dogrywka" 7/10
"Agent Góry" 3/10


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Aleksander
Forumowy Bajarz



Dołączył: 23 Lis 2005
Posty: 465
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Z miejsca, gdzie "mój jest ten kawałek podłogi"

PostWysłany: Sob 22:53, 06 Sty 2007 Powrót do góry

Po raz kolejny mam ochotę na wkrzeszenie tego działu... Ale cóż, to co na razie czytam jest "nierecenzowywalne", a w najbliższym chyba w ogóle zrezygnuję z aktywnego czytelnictwa. Zamieszczam tu więc(ze skrótami tj. bez bezposrednich zwrótów do niektórych użytkowników) moje opinie na temat Pottera wyrażone na Wieży Błaznów, dokładniej zaś minirecenzję tomów 1-5 i pełnoprawną "Księcia Półkrwi"

A co do mojej opinii na temat Pottera: tomy I i II uważam za udane, III i IV za bardzo udane, najbardziej cenię Czarę Ognia.
Zakon Feniksa: zdecydowanie wpadka. Począwszy od objętości, która(w przeciwieństwie do Czary) nie ma żadnego uzasadnienia. Zamiast intrygi mamy jakiś nędzny ochłap. Tom V kojarzył mi się pod jednym względem z "Narrenturm": w obu powieściach bohater jest idiotą. Potter w częściach I-IV był w porządku, ale JKR chyba zdecydowała się pokazać, że wreszcie "dorasta." Co objawia się tym, że wrzeszczy na kogo popadnie jak skończony kretyn.(Jakby tego było mało okazuje się, że jego ojciec był dupkiem.).Wątek Harry-Cho, opisany tak, że trzeba wołać o wiadro.
Umbridge: nie wiem czym się wszyscy zachwycają. Dolores jest typem osoby, która powoduje że ma się ochotę zdzielić ją łopatą. Za to mamy więcej Freda i George'a, moich ukochanych postaci drugoplanowych, których "yayca" w paru miejscach rozładowują atmosferę stworzoną przez samą autorkę.
Za to walka w ministerstwie i scena demolowania gabinetu Dumbledore'a przez Harrego znakomita.


Teraz Książę. Na początek zapytano mnie co sądzę o wątkach miłosnych:

Wątki miłosne postanowiłem zignorować. Dyskuję o całowaniu mogłyby prowadzić dzieci najwyżej 12-letnie, a nie szesnastolatkowie. Scena kiedy Harry zastaje Ginny w objęciach Deana i ma ochotę go zabić, jest jakby żywcem wyjęta z Żeromskiego.[Tj. bardzo gwałtowna reakcja, bez uzasadnienia w psychice postaci]Denerwuje mnie tu brak konsekwencji. Wcześniej nie było żadnej "chemii" między Harrym a Ginny, w tym tomie też nie ma(poza wzmianką że śmiała się z dowcipów Pottera), zostajemy jak gdyby postawieni przed faktem dokonanym.
A sam tom? Mocno średni. Niby ciągle ciekawi człowieka co będzie dalej, ale to już nie to. Rowling spróbowała nowego typu intrygi: takiego w którym winowajcę znamy od początku. Napiecia jakiegoś większego nie udało się jej niestety tak stworzyć.
Horkruksy- przekombinowane. Harry w siódemce będzie się zachowywał jak bohater gry komputerowej uganiający się za artefaktami. Ostatnia scena, też dobitnie świadczy że autorce kończą się pomysły, skoro musi ustami Pottera zastanawiać się co dalej.
Najlepsze w sumie były wizyty w przeszłośći Voldemorta oraz dialogi Scrimgeoura z Potterem(dodać więcej cynizmu i jako żywo AS...)
Postać Slughorna mocno karykaturalna, ale nieźle opisana.
Rozdziały 27 i 28... napisane jakby bez polotu. Spodziewałem się czegoś więcej. W sumie ma się wrażenie, że jest to drobna potyczka.
Ogólny wniosek: Gdyby nie to, że HP6 jest faktycznie pierwszą częścia "końcowej dylogii" nie byłoiby sobie czym zawracać głowy...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
 
 
Regulamin