FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Esej- dni rodziny Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Gendek
Licealista
Licealista



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 123
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: tyle tandety?

PostWysłany: Śro 2:37, 06 Cze 2007 Powrót do góry

Płomień przemierza ulice miast. Tańczy pomiędzy domami, liże rynny i balustrady, zagląda do okien. Jest głodny. Żarłoczny. Bezwzględny. Piękny. Kusi rozkosznym ciepłem. Ty, szary człowieku, kruchy i nietrwały, chodź do mnie, ogrzej ziemistą skórę. Wyciągnij rękę. Blisko, coraz bliżej. Wstąp na ulice miasta, zanurz się w żarze. Płoń. Iskry sięgają już dachów. Nie ma odwrotu. Twoje ubranie natychmiast trawi ogień. Stoisz teraz nagi, odsłonięty. Bez tarczy. Kolejno zajmuje się skóra. Topnieje, zamienia w miękką plastelinę. Mięśnie wydzielają zapach smażonego obiadu. Kości łamią się jak trzcina, jak plastikowa słomka coca-coli. Tłumy na własne życzenie giną w agresywnym nurcie ognistej rzeki. Spragnieni wrażeń. Zupełnie bezmyślnie, zupełnie na marne.
Stary człowiek przeciera dłonią zmęczone czytaniem oczy. Jego wzrok pada na kominek. Refleksy odbijają się w jasnych oczach, biegają po ciele, zatrzymują się w kącikach ust. Nie ranią. Głaszczą. Można w spokoju zasnąć. Hestia czuwa. Ciepło ogniska domowego tuli zmarzniętych i zmęczonych tułaczką. Jest takie miejsce, gdzie odnajduje się spokój. Gabinet z kominkiem. Pokój z oknem zwróconym na wschód. Ogród w południowym zaciszu. Dom skierowany w stronę miłości. Rodzina azylem. Bez niej człowiek zaginąłby w ogromnych trzewiach świata. Spętany własnymi słabościami, na łasce żywiołów. Dryfujący po nieskończonym morzu, gdzie zawodzą busole i kompasy, a zdradzieckie gwiazdy wyznaczają fałszywy cel.
O tutaj coś jest, zobacz. Niewyleczona rana na kolanie, zwykłe draśnięcie, podczas biegu po pokładzie statku. Gdy dostanie się do niej wredna bakteria, ropieje. Pod cieniutką warstwą skóry zaczyna zbierać się bąbel. Mleczna maź coraz mocniej wybrzusza ciało. W mięso wtapia się biała ciecz, oblepiając coraz to nowsze milimetry sześcienne ciała. Kawałek po kawałku, a to było takie malutkie draśnięcie. Takie nic. Ropa ogarnia całą powierzchnię chorego i pozostaje mu tylko utulić się na zawsze w jasnej brei. Tak wygląda społeczeństwo, tak wyglądasz ty, świat za oknem. Wszyscy toniemy w tym bagnie, piątym żywiole, mieszance ziemi, wody i odpadów komunalnych. Sytuacja zaczyna tworzyć się nieprzyjemna, zapach coraz silniej obezwładnia zmysły. Trzymasz nos między kciukiem a palcem wskazującym z taką determinacją, że cały zsiniał, jak po denaturacie. Czy damy się tak łatwo wycykać? Pozwolić wsadzić sobie do gęby hamburgera i zająć się wreszcie wszechobecną konsumpcją. Tak, rzeczywistość choruje na przewlekłą anginę. Tak, lekarstwo jest jedno.
Skoro przypadłość została już wstępnie zdiagnozowana, można posunąć się do bardziej wnikliwej analizy. Więc sielanka z białym domkiem zdementowana, czar prysł, Wyszło na to, że ogień posiada naturę wszechobecną, niezniszczalną, iskra destrukcyjna, iskra kataru i gorączki. Wielki płacz i zgrzytanie zębów, bo wcześniej uśmiechnięta pani redaktor z TV nic o tym nie wspominała, nawet słówkiem, półsłówkiem, drobnym gestem, nerwowym poprawieniem kosmyka włosów. Nic, dosłownie nic. Kto wymyślił tę całą chorobę, hipochondryk jeden, niech sam siebie najpierw przebada, a później się weźmie za innych. Burzyciel spokoju starszych wiekiem. Proszę się schować, zabrać ze sobą najlepiej dysharmonię i niepokojącą szarość wniosków. Socjolog od siedmiu boleści. Lekarz na zasiłku. Włącz Heniu Polsat, włącz kochanie, obejrzymy „Nianię”. Pół Polski kocha rodzime seriale, drugie pół ma gdzieś, stylowi nihiliści. Tutaj temperatura wciąż rośnie 37,5 0 C , 38.3 0 C , 38.7 0 C. Luzujemy krawat, ściągamy apaszkę i dalej lewa marsz, do przodu, aby zdążyć. To przodu, żeby pokonać rywali. Do przodu, żeby...Z przekrwionych oczu płyną łzy. „Sam nie stworzyłem takiego świata, | On jednak się kręci, wciąż się obraca” z żalem wykrzykuje Leniwiec w rytmie ska. Dynamizm na wielką skalę, trzysetką na godzinę, pozostaje po człowieku tylko odgłos przecinanego powietrza. Nie mam czasu- najczęściej wypowiadana fraza, począwszy od nastolatków po sędziwe babunie. Nie mam czasu, spadaj. Nie mam czasu, idź już sobie. Jak ci się coś nie podoba, odejdź tym bardziej. Pseudosamowystarczalne twory hasają po świecie i myślą, że w pojedynkę świat zawojują. Tacy są niezależni i przedsiębiorczy. Zdolne bestie z zamysłem do handlu. Business is business. Kupujesz? Sprzedajesz? Kradniesz? Konfekcjonowane uczucia, myśli. Sposoby wyrażania siebie prosto z taśmy produkcyjnej. Mrówki, mrówkowce, samochody i prąd.
Ja tak żyję, ociekam tłuszczem po fast foodach, w zębach trzymam plik banknotów po 200 zł. Ty zobaczysz mnie w tych okoliczności i momentalnie się zakochasz, wypowiesz „dopóki śmierć nas nie rozłączy”, nie mają bladego pojęcia, czym jest śmierć i kim jesteśmy my. Zastanawiałeś się? Przecież nie masz sekund, minut i godzin. Funkcjonujemy razem i czujemy to samo. Mniej lub bardziej zagrzebani w bagnie. Każdy porusza łapczywie rękami w inną stronę, przeciwną. Pogrążamy się tym głębiej. Kiedyś myślałam, że wystarczy łyknąć tabletkę i przeleżeć w łóżku. Teraz nawet garść pigułek nie wystarczy, najsilniejsze zastrzyki do kosza, grube igły ugrzęzną w żyłach. Ta choroba jest jak AIDS, zarażamy się wzajemnie nieświadomie, żyjemy z nią, jak gdyby nigdy nic i nagłe olśnienie, ocknięcie, przebudzenie. Osobisty dramat i co dalej? Czy istnieje jakieś dalej, poza tym, biegnące mniej uczęszczaną ścieżką w zaroślach. Kiedy wynajdziemy szczepionkę, doktorze? Recepta banalna, jak dwa razy dwa. Że cztery to wiadomo. Teraz podnieście iloczyn do potęgi n . Efekt = liczba sekund, jaką należy dziennie poświęcać terapii. Żono, spojrzyj chociaż przez moment na męża. Mężu, zerknij na żonę. Nie tylko patrzcie, a zobaczcie. Bez obłoków miejskiej mgły i pary z garkuchni. Magiczne słowo „czas”. Daję ci je, ofiarowuję moje chwile, chcę wyjść z inkubatora. Wciśnij „pauzę” jest tam, po prawej, zaraz za enterem.
Rodzina kojąca. Kuracja powinna mieć zapach bzu, świeżość dzikich malin, kolor dojrzałej pomarańczy. Sam wydźwięk słowa - jak brzmi uspakajająco. Już dobrze, jutro będzie lepiej. Dłoń w dłoni, Skroń przy skroni. Serca złączone wspólnym rytmem, dookoła chichot dzieciaków. Wyparzyć, wygotować się z brudu codzienności, co godzinę rodzić się na nowo, doświadczać kojącej rewii pastelowych refleksów, zawiesić się w czasie i przestrzeni. Żyć. Koniec z przelewaniem żółci do otoczenia, koniec z zatruwaniem sąsiedzkich radości i przydrożnych wód gruntowych. Frustracje nie będę błyskać groźnie, jak rozjuszony kabel z prądem.
Rodzina wyzwolona. Prometeusz, któremu ptaszysko wgryzało się w wątrobę także nie przypuszczał, że istnieje szansa na ocalenie. Jednak się udało, a jego podopiecznym nikt nie zabierze ciepła. Trudne zadania przed nami. Trzeba przecież koić strach, neutralizować agresję, otaczać poczuciem bezpieczeństwa. Efekty natomiast ciężko oszacować, zliczyć, wyliczyć, obliczyć, uchwycić w ramkach kalkulatorowego okienka. Ugniatamy formę z plastelinowego ciasta. Delikatnie, żeby nie przedobrzyć, stanowczo, by zauważyć różnice.
Mamo, opowiedz mi bajkę. W krainie strasznych aligatorów i przebiegłych węży, wysokich, niedostępnych gór i zdradzieckich przełęczy, pomiędzy jednym wielkim miastem a drugim stała drewniana chatka. Mama misio, tata misio i dziecko misio zamieszkiwali jej przytulne zakamarki. Niedźwiadkom przeszkadzał gwar dobiegający z dwóch wielkich uprzemysłowionych aglomeracji. Czuli się osaczeni i złapani w pułapkę. Ich niezgrabne łapki nie potrafiły szczelnie zasłonić uszu, krew leciała ciurkiem z uszkodzonych błon bębenkowych. Jednak mama misio, tata misio i dziecko misio cieszyli się chwilami spędzonymi razem, zakładali sobie plasterki i posyłali wdzięczne uśmiechy. Nie mieli żadnego wpływu na ŚWIAT, oddziaływali za to na siebie wzajemnie. Nie objadali się różową watą cukrową, wzbudzającą wymioty przy długotrwałym spożywaniu z powodu sztucznie otrzymanej słodyczy. E 123, E 630, E 520.
Gdy społeczeństwo jest chore, możemy uzdrowić je jedynie wówczas, gdy rozpoczniemy leczenie od rodziny... Wolałabym odizolować misie od hałasu, chociaż wiem, że to niemożliwe. Wolałabym oddzielić bliskich od gwaru tych, co potrafią tylko głośno wrzeszczeć. Nie widzę w tym wielkiej misji zbawiania ludzi, dawania im przykładu własną postawą. Oni plują na taki wzór, naznaczają śliną przedmioty swojego gniewu. Nie chcę być jednym z nich. Nadeszły niespokojne czasy. Błądzimy zupełnie ślepi po ciasnych korytarzach. Obijamy się o siebie w mroku, nie dostrzegamy twarzy. Może nigdy nie mieliśmy żadnej twarzy, skoro odkąd pamiętam było ciemno. Rodzina zagubiona. Stąpamy po niepewnym gruncie.
Próbuję wskrzesić ogień niepozorną zapałką przeszłości. W swojej małej główce mieści wspomnienia dzieciństwa, migawki ulotnych wrażeń, smaki czekoladowych bombonierek. Czynią mnie lepszą, ponieważ wiem, jaka kiedyś byłam beztroska, jaka szczęśliwa. W oczach dzieci dom wydaje się być wielkim, pełnym przygód lasem, który odkrywa się z dnia na dzień. Mali podróżnicy, posiadacze bezludnych wysp, których nazwa pochodzi od imienia. Dorośli to dumni przewodnicy. Posiadacze zbyt starych kości, żeby biegać i czołgać się dla dobra sprawy. Bawmy się, rozrzućmy kolorowe klocki, zbudujmy wieżę. Taaaką do nieba! Albo i wyżej. Na dworze może grzmieć i błyskać, odnajdźmy zakurzone albumy rodzinne, przejedźmy dłonią po usztywnianej oprawie i przeczytajmy rok . Tysiąc dziewięćset hoo hoo, a ja myślałam, że to wczoraj. Mamo, tato, babciu, dziadku odkurzmy te szpargały, włączmy płytę winylową Bessie Smith. Więź z przeszłością pozwala stąpać mocniej po ziemi i nie ulecieć jak balonik z helem, bez przed i po. Rodzina odnaleziona.
Gdy choć kilka osób, czy to pod wpływem własnych przemyśleń, czy tez doświadczeń życiowy zwróci swoją zabieganą głowę w stronę rodziny, już będzie to mały kroczek naprzód. Za rok może znowu ktoś i znowu znowu. Nic na siłę, powoli zostawmy sprawy własnemu biegowi. Przejście przez kolejne etapy zjednoczenia z bliskimi to tak naprawdę proces dojrzewania, nauka afirmacji rzeczywistości. Pogodzenia się z pop kulturą, spalinami, chamstwem i cwaniactwem. Im dłużej patrzy się na wykwity ospy wietrznej, pokrywającej społeczeństwo, tym bardzie wydają się trywialne i nic nie znaczące. Rodzina szczepionką, a nóż będzie lepiej. Chociaż czarny humor podszeptuje, że szybciej dosięgnie nas atomowy szlag nie tracę nadziei. Nie byłam nigdy biała ani czarna, zawsze tonęłam w odcieniach szarości. Przechodziłam przez wzloty i upadki, by stanąć w tym miejscu, gdzie jestem teraz i powiedzieć: zacznijcie leczyć swoje dusze, dusze rodów i starych opuszczonych ogrodowych altanek. Witaj na planecie, gdzie wystawia się głowę przez okno, by zachłannie chłeptać tlen. Witaj na planecie, gdzie nigdy nie odetniesz się od korzeni, są silniejsze niż jakikolwiek siła. Czuję się wolna otoczona pędem rodzinnego bluszczu. Ogrzana ciepłem zapałki w ciemności i oślepiających orgii wiecznej iskry. Płomień przemierza ulice miast. Tańczy pomiędzy domami, liże rynny i balustrady, zagląda do okien. Parzy nieostrożnych samotników.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Aleksander
Forumowy Bajarz



Dołączył: 23 Lis 2005
Posty: 465
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Z miejsca, gdzie "mój jest ten kawałek podłogi"

PostWysłany: Śro 19:02, 06 Cze 2007 Powrót do góry

Jestem przyzwyczajony, że prace Karoliny utrzymane są na wysokim poziomie. Ale ta z pewnością zasługuje na miano opus magnum (dzieło wielkie).
Tak poza tym to chyba inspirowałaś się nieco naturalizmem , n`est ce pas? Smile


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
 
 
Regulamin