FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Interpretacja prozy Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Gendek
Licealista
Licealista



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 123
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: tyle tandety?

PostWysłany: Śro 2:45, 06 Cze 2007 Powrót do góry

Interpretacja prozy wpisana w ramy zagadnienia: literatura zaangażowana w rzeczywistość (czy coś w podobie Razz, praca z grudnia, może stycznia. Nie wiem, czy to czytałam kiedyś czy niet). Najpierw fragment "Czwartego nieba" Sieniewicza (ah;])

------------------------------------------------------------------

MARIUSZ SIENIEWICZ „CZWARTE NIEBO”
fragment
Redaktor właśnie skończył dyżur i wsiadał do niebieskiego forda. Na pytanie, czy przypadkiem nie podwieźć, Zygmunt odpowiedział stanowczo, acz uprzejmie, że nie. Minąwszy staw z parką nieruchomych łabędzi, które bezskutecznie próbowała podkarmić zasuszona babuleńka, skręcił w Wojska Polskiego. Prawie w tym samym momencie na powierzchnię zdarzeń wypłynęli obok "Jurandowego Źródełka" Trawka, Rubin i Bocian. Wracali ze skarpy nad Łyną – leśnego azylu, gdzie macki miasta jeszcze nie sięgały. Trawka, ułożywszy na rękach torbę niczym małe dziecko, kołysała nią na boki i zaśmiewała się, mówiąc coś do reszty. Rubin zabiegał jej drogę i chciał koniecznie coś wytłumaczyć, potrząsał przecząco głową. Jedynie Bocian szedł spokojnie, podparty sękatym kijem. Od razu Zygmunta wypatrzyli, zamachali rękami, że widzą i że poczekają.

– No cze – zawołała Trawka.

– Cześć, cześć – odpowiedział pośpiesznie Zygmunt, patrząc im po kolei w oczy.

Szukał, rzecz jasna, najprostszej przyczyny rozradowania Rubina i Trawki, czyli oznak spożywania nad rzeką piwa w ilości kontrolnej. O dziwo, nic z tych rzeczy.

– Właśnie gadaliśmy o Świetlickim. Zygi, jak myślisz, Świetlicki lepszy od Wojaczka? – zagadnął Rubin.

– Dajcie już spokój – stęknął zrezygnowany Bocian. Jego cicha miłość do wierszy jednego i drugiego była wszystkim znana.

– Ale lepszy czy nie? – ciągnął uparcie Rubin. – Bo ja się w tym gubię. Spotkałem dzisiaj przed "Kolorową" jakąś panienkę z liceum. Martensy, dżinsy, czarny sprany tiszert, a w rękach zaczytany tomik Świetlickiego. I tak była zamyślona, groźnie, nihilistycznie zamyślona, że prawie wlazła mi w gitarę. Chwytam ją za ramiona i mówię: Uważaj, laska, bo sobie krzywdę zrobisz od tego czytania. A ona spogląda na mnie takimi złymi oczami, wiesz, tak jak to one potrafią, jak potrafią te młode, bogate i zbuntowane licealistki intelygenckie, i wypala: Jestem w nastroju nieprzysiadalnym! Wyjmuje fajkę, patrzy spode łba i czeka...

– Ale powiedz o tym z pluciem – zniecierpliwiła się Trawka.

– Zaraz, po kolei. Więc czeka i patrzy. Myślę sobie, nic, tylko jakaś pokręcona, więc mówię jej: Idź, koleżanko, swoją drogą, bo zaraz możesz być w pozycji nieprzysiadalnej, tak wiesz, dla picu, a ta pomieliła językiem w gębie, napluła sobie na rękę, skiepowała fajkę i do buzi ten syf. Gęba pełna, a ta jeszcze skanduje w dodatku, coś jakby: kul kids of det, kul kids of det. Porąbana, myślę. Ty chyba nie nieprzysiadalna, ale nienormalna jesteś – mówię znowu, gdy już przełknęła, co miała do przełknięcia. Laseczka rzuca mi pełne obrzydzenia spojrzenie i odchodzi. W garści gniecie jeszcze mocniej tego Świetlickiego. Kul kids of det, kul kids of det, mamrocze. Zygi, co to znaczy?

– E, przestań. Pozerstwo – żachnął się Zygmunt. – Nie wiem, czy lepiej, żeby czytały sobie Herberta przy świecach, czy takiego Świetlickiego przy fajkach.

– Herbert się skończył – przerwał Bocian. – Upadł tak jak komunizm. Na koniec zrobili z niego zapijaczonego furiata i po zabawie. Lamus. Wieszcz Miłosz! Ten to umie zawsze postawić żagle z wiatrem.

– Nie tak prędko! – uprzedził go Zygmunt. – Jeszcze zobaczysz, jak Świetlicki odbierze honoris kauza albo zagra z Miłoszem w reklamie. Na przykład w reklamie cukierków werters oryginals. Wyobraźcie sobie... Dziadek Miłosz sadza sobie na kolanach wnuczka Marcinka i zaczyna z zadumą w głosie: Ech, ja też kiedyś byłem małym barbarzyńcą... Dzisiaj sam jestem dziadkiem, więc cóż mogę ofiarować swojemu wnuczkowi, jeśli nie werters oryginals... Wojaczek już nie zagra, tak jak niedane mu już będzie stroić min w "Pegazie", a szkoda. Jak masz nazwisko i nie masz kasy, to zawsze możesz popajacować albo w telewizorni, albo w jakiejś radzie. I pomyśleć, k**wa, brulionowcy... siebie warci poeci, nihiliści i nawróceni. Wymyślić kit, dorwać się do tuby, odwrócić światopogląd jak sweter na lewą stronę i ustatecznić jak najszybciej. Nie załapiesz się – kontestujesz, załapiesz – oswajasz media i przemycasz wyższe wartości. Syf i hipokryzja!

------------------------------------------------------------------
I to co 2f lubi najbardziej- interpretacja ;]

Trzask! Trach! Bum.
Bomba emocjonalna z ładunkiem ideologicznego manifestu. Jarmark uniwersalnego buntu w wersji elektro-punk. Chaos niekontrolowany. Układ odniesień ciał swobodnych
w klaustrofobicznej przestrzeni. Kuszenia słuchacza: Chodź z nami. Jesteś młody. My jesteśmy młodzi. Generacja nic. Rób co chcesz, ale pamiętaj: generacja nic. Tutaj, teraz zawsze z tobą.
Koncert łódzkiego zespołu Cool Kids Of Death obserwowany przez osobę, starającą się zdystansować. Bezskutecznie. Trzeba być zatwardziałym ignorantem, by pozostać obojętnym wobec słów, wykrzyczanych z megafonu prosto do małżowiny, przechodzących przez młoteczek, kowadełko, strzemiączko do świadomości. Wobec słów oceniających rzeczywistość. Wobec słów wgryzających się w nią, wystawiających fakturę, bilans, składający się z usianych gęsto minusów. Muzyczni buntownicy wcale nie chcą się zdystansować. Są zaangażowani. Zakotwiczeni w świecie, który krytykują. Rzucają na ubitą ziemię białą rękawicę. Nie będą milczeć, nie będą szeptać.
Dochodzimy do punktu, gdzie muzyka wchodzi w dialog z literaturą. Kapele punkowe, jako te zaprzeczające wszystkiemu i wszystkim, bezkompromisowe, bezpośrednie, prześwietlające współczesność i podkreślające jej liczne złamania w całym szkielecie, stoją po tej samej stronie barykady, co twórcy komentujący „widok zza okna”. Wspólny cel, lecz rozbieżne środki, wynikające z naturalnych odmienności obu mediów. Facet z kilkudniowym zarostem krzyczy ochryple do mikrofonu, że: „telewizja kłamie, a oryginały nie istnieją”. Na tym kończy się jego misja.
Literatura idzie dalej, wskazuje na przyczyny, bada skutki. Subtelniejsza, bardziej złożona, trudniejsza w odbiorze, staje się ciekawszą. Jej zasięg i oddziaływanie, mimo olewczej mentalności dzisiejszych zjadaczy chleba są znaczące, wśród osób, szukających odpowiedzi. Dlatego wielu pisarzy chce budować swoją twórczość na społecznych komunikatach, wykorzystać przydzielony im głos do rozrachunku ze światem. Podobnie, jak muzyczni wywrotowcy, sięgają po problemy społeczne. Tendencja, ta skrystalizowana, zdobyła w literackim świecie nazwę prozy zaangażowanej.
Skąd ten boom na kwaśno- gorzką tematykę? Być może z naiwnego przekonania, że literatura może cokolwiek zmienić, wpłynąć na postawy, na znieczuloną masę. Zdesperowani, szukamy kolejnych kół ratunkowych, gdy wcześniejsze zostają brutalnie przebite. Nasuwa się skojarzenie z epoką pozytywizmu, wiarą w uzdrawianie społeczeństwa poprzez słowo. Innym wyjaśnieniem trendu na literaturę zaangażowaną jest wysoki poziom artystyczny pisarzy ją reprezentujących: Sławomira Shutego, Marty Dzido, Mariusza Sieniewicza. Ten ostatni w swojej drugiej w dorobku książce „Czwarte niebo” żonglując konwencjami, łączy twarde olsztyńskie realia z metafizyczną niebologią. Stwarza materiał wymykający się wszelkiej klasyfikacji, oddający zagubienie młodych ludzi ze środowiska artystyczno- uniwersyteckiego. Grzęzną w codzienności. Im rozpaczliwiej machają rękoma, tym głębiej opadają, wypełnieni błotem. Lepkie, nachalne wypełnia wnętrzności, zatyka usta, oczy, nos. Zamyka dostęp tlenu. Dusi. Groteska i absurd. Bo, czy można w inny sposób opisywać rzeczywistość?
Wybrany przeze mnie fragment „Czwartego nieba” opisuje sytuację przypadkowego spotkania głównego bohatera- Zygmunta Drzeźniaka z trójką swoich znajomych, młodych idealistów: Rubinem , Trawką i Bocianem. Weseli i roześmiani rozważają, czy „Świetlicki lepszy od Wojaczka”. Zygmunt początkowo nie włącza się do dyskusji, słucha wypowiedzi towarzyszy. Rubin relacjonuje incydent, mający miejsce przed kawiarnią „Kolorowa”, gdzie zwykł grywać na gitarze i śpiewać, na wzór ulicznego barda. Nastoletnia licealistka, paradująca ostentacyjnie z tomem poezji, Świetlickiego właśnie, omal nie rozdeptuje mężczyźnie instrumentu. Strojem: „martensy, dżinsy, czarny, sprany tiszert” pragnie podkreślić swoją indywidualność i outsiderski charakter. Na ironiczny komentarz Rubina odpowiada cytatem jednej z wierszo-piosenek poety, muzyka, pt.„Nieprzysiadalność”.
Mamy tutaj bardzo trafnie zarysowany obraz współczesnej młodzieży. Siedzenie z piwem na ławce pod klatką jest passe. Teraz liczy się alternatywa. Wino Komandos za 4,50. Warto słuchać alternatywnej muzyki, czytać alternatywne dzieła, ubierać się alternatywnie
i chodzić do alternatywnych klubów. Wszystko, co masowe napawa obrzydzeniem. Niech żyje moja cudowna, niepowtarzalna inność! Oczywiście literatura, kultura, o tak. Moi rówieśnicy czytają co miesiąc na wskroś „warszafski” magazyn „Lampa”, gdzie wysyłają swoje grafomańskie próby wierszowania. Słowacki wielkim poetą był, lecz ja preferuję Dostojewskiego. Jak to? Nie czytałeś „Biesów”? Hahaha.
„Spierdalaj gnoju | Jestem dziś w nastroju nieprzysiadalnym”- śpiewają Świetliki,
a dziewczyna mówi ich głosem. Co to za indywidualizm, kiedy wkłada się sobie w usta czyjeś słowa, czyjeś myśli, czyjeś, czyjeś, czyjeś... Kserogirls i kseroboys. Poszukiwania własnego stylu nie polegają przecież na kopiowaniu. Ctrl+C. Wytnij- wklej. Śmiejecie się
z różowych, plastikowych lal i napakowanych raperów, a Sieniewicz śmieje się z was. Do buntu trzeba dojrzeć, niektórzy nigdy nie dochodzą do tego momentu. Wypalają się gdzieś po drodze, jak zapałki, po 10 gr. paczka.
Rubin kontynuuje swoją opowieść. Buntowniczka gasi wcześniej zapalonego papierosa, pluje na rękę, po czym ładuje sobie to do buzi. Bard nie kryje swojego zdziwienia. Dziewczyna chce szokować, a tak naprawdę budzi tylko obrzydzenie. Pod nosem nuci: „kul kids of det, kul kids of det”, czyli nazwę oraz motyw jednej z piosenek zespołu, o którym wspominałam na początku pracy. Rubin nie wie, co oznaczają te słowa. Będąc starszym, należy do innego pokolenia, które obraca się wokół zupełnie odmiennych idei. Basista „coolkidsów”, Kuba Wandachowicz, opublikował niegdyś w „Gazecie Wyborczej” artykuł poświęcony generacji nic, z którą najprawdopodobniej identyfikuje się licealistka. To zbiorowisko ludzi, którzy żyją wśród pustoty współczesności, „przegrali z wolnością”. Brak im perspektyw. Brak możliwości pielęgnacji wysokich wartości, których nie sposób przemycić do obecnych realiów. Autor apelu podkreśla, że zmiana tego stanu rzeczy wśród jemu równych wiekiem, dwudziesto-kilkulatków jest już niemożliwa. Cała nadzieja więc
w młodszych rocznikach. Od nas zależy, czy nastąpią przemiany, niosące poprawę. Dlaczego więc młoda dziewczyna nie bierze tego pod uwagę? Woli marazm, uważa, że ze zrezygnowaniem jej do twarzy. Idzie na łatwiznę. Żyje w generacji nic, ponieważ sama wybrała tę drogę, podczas gdy do nas należy przecierać nowe szlaki. Cool Kids Of Death. “Kul kids of lajf!”- proponuje Sieniewicz.
Zygmunt komentuje całą sytuację jednym słowem: „pozerstwo”. Swoją obojętność wyraża w słowach: „Nie wiem, czy lepiej, żeby czytały sobie Herberta przy świecach czy takiego Świetlickiego przy fajkach”. Wypowiedź zwraca uwagę Bociana, szczególnie interesującego się poezją. Zestawia on „skończonego” Herberta z Miłoszem, który „umie zawsze postawić żagle z wiatrem”. To nawiązanie do nagonki na tego pierwszego wśród polskim literatów. Poeta stanowczy w swych osądach, surowo komentował znane ze świata pisarskiego postacie, oskarżając o współpracę z władzami komunistycznymi. O dawnym przyjacielu, Adamie Michniku, wypowiadał się: „Jest manipulatorem. To jest człowiek złej woli, kłamca. Oszust intelektualny". Nie szczędził też krytycznych uwag, wobec Czesława Miłosza, z którym także łączyła go niegdyś przyjazna zażyłość. Poróżniła ich polityka, odmienne wizje, dotyczące przyszłości Polski. Noblista opowiedział się za koncepcją przyłączeniem Polski do Rosji , lubił bowiem prowokować w towarzystwie. Herbert- patriota nie mógł tego zaakceptować. Spór ten oraz duża ilość wypitego alkoholu doprowadziły do awantury, która na zawsze podzieliła poetów. Tak więc Herbert był niewygodny, uwierał, za dużo mówił i zbyt dosadnie. Szczególne rozmiłowanie w próbie upodlenia poety znalazło sobie pismo podziemne „Brulion”. Młodzi współautorzy magazynu pisali o nim, jako o grafomanie, konformiście, co jest oczywiście kłamliwą obelgą. Po
kontrowersyjnym wywiadzie dla Jacka Trznadla, Herbert liczył na wywołanie dyskusji na temat tych, którzy: „tylko zmienili poglądy najczęściej, kiedy nie można było trwać w tych poglądach stalinowsko- totalitarnych”. Burza wybuchła, jednak nie rozliczająca socrealistów, a samego Herberta. Znów fałszywe oskarżenia o sympatyzowanie z PRL-em i temu podobne złośliwości. Gdy wyczerpała się fantazja na kolejne oszczerstwa, zapanowała w środowisku umowna zmowa milczenia. Nie pisano, nie mówiono o Herbercie, jakby nigdy nie istniał.
W końcu wszystkie niewygodne wypowiedzi poety zrzucono na karb domniemanej choroby psychicznej i sprawę zamknięto. Natomiast duża wrażliwość charakteru sprzyjała depresji, która jednak z pewnością nie decydowała o politycznych przekonaniach poety. Niestety ludzie potrafili być bezlitośni.
Biografia Herberta mocno kontrastuje z życiorysem Miłosza, który stanowił mit pisarza walczącego zaciekle o wolność, wroga komunizmu. Był nie podlegającym krytyce autorytetem. Jeden z krytyków pisze o Herbercie: „Jeśli zaś czepiał się Miłosza to musiał być wariatem, bo przecież tylko wariat może czepiać się Miłosza”. Noblistę stawiano obok Lecha Wałęsy i Jana Pawła II. Gdy w 1981 powrócił do Polski, stanowiło to iście zwycięski przyjazd, podczas, gdy Herbertowi rok później „ nie towarzyszyły ani fanfary ani łuki triumfalne”, ani nawet jakiekolwiek zainteresowanie.
Herbertowi nie udało się przebić z poglądami, gdyż zmobilizowane i zdeterminowane „środowisko” nie pozwoliło mu na to. Jest idealnym przykładem obrazującym, w jaki sposób opinia grupowa, często elitarna, może zrobić z człowiekiem cokolwiek jej się spodoba.
Zygmunt ironicznie prorokuje, że: „Świetlicki odbierze honoris kauza albo zagra z Miłoszem w reklamie.” Gorzko ocenia poetę, brulionowca. Przedstawia go jako osobę, która jest zdolna do zabawy w żałosną telewizję, lubiącą wciągać w swoje szpony twórców kojarzonych z kontrkulturą. Teledyski Grabaża lecą w MTV, a Świetlicki równie dobrze może zgrać w naiwnej reklamie cukierków. Mówiąc, że Wojaczek się nie załapie, podobnie jak „ nie dane mu będzie stroić min w „Pegazie” znowu uderza w Świetlickiego, związanego z wymienionym programem. Zygmunt zakłada, że mając odpowiednio znane nazwisko, można łatwo zarobić kasę ( bo o to przecież chodzi), udzielając się w mediach niskich lotów, ale o szerokim zasięgu.
Pisarze chcą koniecznie przetransportować do opinii publicznej jak największą cząstkę siebie. Tworzą nowe idee, chcą przewrotów nie w imię słusznych racji, lecz w celu wywołania szumu wokół siebie. Krzyczą coraz częściej i coraz głośniej, upodabniając się do tych wrzeszczących muzyków. Cichy głos pozostanie niedosłyszany, rozpłynie się
w powietrzu. Prędzej czy później anarchiści, indywidualiści i outsiderzy wystąpią w reklamie Coca-Coli lub będą udzielać wywiadu do Gali, opowiadając, jaki stosują szampon i odżywkę. Jest się przeciw mediom, gdy te nas ignorują. Jeśli zaoferują współpracę, kto odmówi? Tylko prawdziwy obrońca swoich przekonań. Nie sposób rozróżnić go w tłumie konformistów. Czas zweryfikuje postawy. Rozliczy. Poglądy Zygmunta kontrastują z przekonaniami licealistki, ślepo zapatrzonej w swego idola, z szarfą na oczach. ”Syf i hipokryzja!”- wykrzykuje bohater ogarnięty obrzydzeniem wobec medialnej machiny. Syf i hipokryzja- mam ochotę powtórzyc za nim.
Mariusz Sieniewicz, po części identyfikując się z Zygmuntem, co uwzględnia w wywiadach, chce zabrać głos w ważnych dla niego kwestiach. Pragnie ukazać grzechy współczesnych pokoleń nie przez puste krytykanctwo, nachalne wytykanie palcem błędów, lecz poprzez realistyczne dialogi, skłaniające do przemyśleń. Świat zarysowany przez autora jest mi szczególnie bliski, gdyż bezpośrednio dotyka spraw, które mnie, jako członkinię społeczeństwa również dotyczą. Literatura zapewne nie ma w swej mocy wywołania mentalnej rewolucji wśród ludzi, jednak budzi w pojedynczych osobach wątpliwości i ja za te wątpliwości jestem szczególnie wdzięczna.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gran Maestre
Licealista
Licealista



Dołączył: 23 Lis 2005
Posty: 147
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: z zapomnianych krain...

PostWysłany: Czw 14:36, 07 Cze 2007 Powrót do góry

czasami czuję sie taki mały i niezbyt inteligentny... Wink Gratulacje! jak dobrze że otaczają mnie właśnie tacy ludzie...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
 
 
Regulamin