FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Poprzednie wcielenie Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Aleksander
Forumowy Bajarz



Dołączył: 23 Lis 2005
Posty: 465
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Z miejsca, gdzie "mój jest ten kawałek podłogi"

PostWysłany: Śro 15:56, 25 Kwi 2007 Powrót do góry

Rozpiąłem guziki koszuli i przeczesałem włosy klejące się od potu. Draństwo prawie przykleiło mi się do czoła. Co tu kryć, w przedziale nie było zbyt przyjemne. Otwarcie okien niewiele pomaga, kiedy się stoi nieruchomo w pełnym słońcu. Z tyłu, w fotelu spał Duval. Owinięty w niebieski kocyk. Chrapał nawet, zdaje się. Do dziś nie wiem, jak mu się to udało. Nalałem sobie wódki i zacząłem powoli pić. Przed sobą miałem tego cholernego wojenspeca. Również zaliczał się do twardzieli. Mundur miał wprawdzie rozpięty, ale na ramiona, nie wiedzieć czemu, zarzucone futro. Działania alkoholu nie było po nim widać. Po lewej Jermołow, czerwony na twarzy, widać trochę sobie użył. Gość po prawej zupełnie pijany w sztok. Jak on się nazywał? Wasilij... Knurowicz Świnia dokończyłem w myślach. W każdym razie po kwikach i jego twarzy mozna było wysnuć taki wniosek.
Oparłem palec na zatłuszczonej mapie.
-Tu- rzekłem- wreszczie mamy szansę ich dostać. Cholerny Korpus Czechosłowacki.
-Kto ma zabiezpieczać mozliwą drogę ucieczki?-zaterkotał tym swoim wkurzającym akcentem wojenspec
-Jermołow-odopowiedziałem, a wzmiankowany kiwnął głową- ale on tu niejako przejazdem. Ma wesprzeć obławę na Judenicza.
-Ciekawe, arcyciekawe...
-Powiedzcie mi towarzyszu-wódka nieco rozwiązała mi język- jak to jest, że przez pięć miesięcy nie możecie rozbić oddziału którego liczebność jest stała, a trasa jest znana?
-Bulubul-dodał Wasilij
-Aleksandrze Iwanowiczu- mój rozmówca zwrócił się do Jermołowa- kto to właściwie jest?
-Oficer propagandy...- padła niechętna odpowiedź
-Nie dostał nigdy po ryju?
-Za dwa dni mam rozmawiać z pismakiem z "Washington Post".-wyjaśniłem-Obity nie zrobię nie na nim dobrego wrażenia(tu uśmiechnąłem się bezczelnie.) Natomiast wy sprowadzacie tu armaty z połowy Rosji, bo jedyny plan jaki wam przyszedł do głowy, to usmażenie Pepiczków w ogniu. Zobaczymy co będzie, jeżeli w okolicy jest jakiś oddział białych. Wystarczy, że zajdą nas od tyłu...
Wojenspec wstał z miejsca. Na to tylko czekałem. Na trzeźwo raczej bym nie zarzykował bitki. Na trzeźwo pomyślałbym dokładniej i doszedłbym do wniosku, że szanse wykaraskania się później miałbym niewielkie. A przełożeni bywali nerwowi. Wiem coś o tym, bo zdarzyło mi się raz spotkać z Josifem Wissarionowiczem.
Do niczego jednak nie doszło. Rozległ się przeraźliwy huk, ptem na sekundę zrobiło się gorąco jak w piekle. Wybuch wstrząsnał wagonem i przewrócił mnie na ziemię. Wojenspec i Jermołow padli odruchowo. Wasilij dopiero zaczął trzeźwieć.
-Fortedieu!- wrzasnął okropnym głosem Duval.
Francuz masował obite spotkaniem z podłogą czoło. Po chwili w jego oczach pojawiła się żądza mordu.
Pocisk wyrwał dziurę w ścianie przedziału. Doszło do mnie że zaczynają sie sypać szyby z okien. Zaczynali nas częstować ołowiem.
-Płaaaszooow! Co tam się dzieje!?- rozdarł się Jermołow.
Płaszow nie mógł odpowiedzieć. Najprawdopodobniej był zajęty walką o życia. Najblizej dziury byłem ja, ale z oczywistych powodów nie kwapiłem się sprawdzić. Strzelanina trwała na całego, co chwila słychać było krzyki trafionych. Zacząłem wymacywać pistolet w kieszeni spodni. Pięc naboi. Biali jak się domyślałem mieli znaczną przewagę. Zaraz opanują resztę armat. Cudownie. Wyobrażcie sobie więc jakie było moje zdumienie gdy do przedziału niemal wskoczył, pochylając się lekko czerwonoarmista. Nasz.
-Płaszow...- Aleksander Iwanowicz zamiast się rozedrzeć westchnął. Gdzie się tacy rodzą?
-Melduję panie majorze- zaczął żołnierz niemal wesoło- że sytuacja niemal opanowana. Zaatakowali nas jakimiś śmiesznymi siłami. Mają tam oddział Kozaków, więc na początku nas zaskoczyli. Spodziewali się że będzie nas mniej...
-Acha , czyli dzisiaj nie idziemy do piekła?- odezwałem się- To dawaj w takim razie mi jakąś strzelbę. I jeszcze jedną dla Duvala, bo widać, że nieźle wkurwiony.
-Zabiję scourvisinuff-wtrącił się Francuz.
-Już się robi- zasalutował Płaszow
Mając już broń w ręce, wyjrzałem ostrożnie z wagonu. Rzecywiście, w dali odstrzeliwały się jakieś resztki. Ze środoka pobojowiska uciekało kilku Kozaków. Wziąłem jednego na cel i strzeliłem. Odchylił się nieco na siodle i spadł na ziemię. Potem zająłem się piechotą w oddali. Był taki dym, że nie wiem, czy kogoś trafiłem.
-Crevez, chiens!- ryczał Duval
-Go and fuck your mothers!-wtórowałem mu po angielsku. Uwielbialiśmy takie zabawy.
W końcu mienszewnicy zaczęli uciekać.
-Panowie! Za ojczyznęęę!- krzyknąłem i wybiegłem z wagonu. Teraz zaczynała się najzabawniejsza część. Biegłem razem z naszymi w morderczo szybkim tempie ostrzeliwując trochę piechocińców i jakąś konną armatkę. W końcu skończyły mi się naboje. Odrzuciłem strzelbę, wyjąłem szybko pistolet i wysztrzeliłem pięć razy, charcząc jak gruźlik(zdaje się że wykonywałem przy tym oja robotę, tj. wykrzykiwałem coś głupiego.) Kiedy dopadliśmy wszystkich zacząłem na chwiejących się nogach wracać w kierunku pociągu. Starałem się nie potykać o trupy. Oparłem się o wagon i zacząłem cięzko oddychać. Dotarło do mnie, że jak na złość zupełnie wytrzeźwiałem.
Ciężko jest być rewolucjonistą.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
 
 
Regulamin