FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Imię róży (akt I, II i dziewięć scen III)- Alex Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Aleksander
Forumowy Bajarz



Dołączył: 23 Lis 2005
Posty: 465
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Z miejsca, gdzie "mój jest ten kawałek podłogi"

PostWysłany: Pon 13:23, 15 Maj 2006 Powrót do góry

Opublikowane na prośbę i do wgladu dla Pereza.

Akt I
Scena I
Przed wejściem do opactwa. Wchodzą WILHELM i ADSO.
WILHELM
Bogate opactwo. Opat lubi pokazać się w uroczystych chwilach.
Wpada zziajany REMIGIUSZ wraz grupą pachołków.
REMIGIUSZ
Witaj, panie, i nie dziw się, że domyślam się, kim jesteś, albowiem uprzedzono nas o twoim przybyciu. Jestem Remigiusz z Varagine, klucznik klasztoru. A jeśli ty jesteś, jak przypuszczam, bratem Wilhelmem z Bascavilli, trzeba nam zawiadomić opata. Do jednego z pachołków. Ty, ruszaj do góry z nowiną, że nasz gość wkroczy niebawem w mury opactwa!
WILHELM
Dzięki ci, panie kluczniku i tym droższa mi twoja uprzejmość, że dla powitania nas przerwaliście pogoń. Lecz nie martw się, koń przegalopował tędy i ruszył ścieżką po prawej stronie. Nie oddali się zbytnio, gdyż będzie musiał się zatrzymać, kiedy dotrze do miejsca, gdzie wyrzucacie zużytą ściółkę. Jest zbyt mądrym zwierzęciem, żeby zapuszczać się na stromy teren...
REMIGIUSZ
Kiedy go widziałeś?
WILHELM
Prawdę rzekłszy nie widzieliśmy go, czyż nie tak, Adso? Ale jeżeli szukacie Brunellusa, zwierzę powinno być w miejscu, które wskazałem.
REMIGIUSZ
Brunellusa? Skąd wiesz?
WILHELM
Jakże to? Jest przecież rzeczą oczywistą, że szukacie Brunellusa, umiłowanego konia opata, najlepszego bieguna w waszej stajni, karej maści, wysokiego na pięć stóp: pyszny ogon, kopyta krągłe i małe, ale galop dosyć regularny; łeb drobny, uszy spiczaste, lecz ślepia duże. Pomknął w prawo, mówię wam, i tak czy inaczej musicie się pospieszyć.
REMIGIUSZ z pachołkami opuszcza scenę.
ADSO
Skąd to wszystko wiedziałeś?
WILHELM
Mój poczciwy Adso. W ciągu całej podróż uczę cię rozpoznawać znaki, przez które świat przemawia do nas niczym wielka księga. Prawię wstydzę się, że muszę powtarzać ci to, o czym winieneś wiedzieć. Na skrzyżowaniu dróg, w świeżym jeszcze śniegu, wyraźnie rysowały się odciski kopyt końskich, biegnące w kierunku ścieżki po naszej lewej ręce. Wskazywały na regularny galop- stąd też mogłem wywnioskować o charakterze konia. Na jednym z krzaków morwy, gdzie zwierzę musiało zawrócić, utkwiło między igiełkami długie czarne włosie... Ścieżka ta prowadzi do miejsca, gdzie wyrzuca się ściółkę, pokonując dolny zakręt widzieliśmy bowiem pianę nieczystości spływających stromo u stóp baszty.
ADSO
Tak, ale drobny łeb, spiczaste uszy, wielkie ślepia...
WILHELM
Nie wiem, czy ma to wszystko, ale z pewnością mnisi święcie w owe przymioty wierzą. Pisał o tym Izydor z Sewilli. Gdyby koń nie był naprawdę najlepszym koniem w stajni, czemu trudził się sam klucznik?
ADSO
No dobrze. Ale czemu Brunellus?
WILHELM
Oby Duch Święty wlał ci więcej oleju do głowy niż masz w tej chwili! Jakież inne dałbyś mu imię, skoro nawet wielki Buridan, który ma zostać rektorem w Paryżu, skoro zaczyna mówić o pięknym koniu, nie znajduje imienia bardziej stosownego?

Scena II
Pokój WILHELMA. Wchodzi ABBON.
ABBON
Witaj, bracie Wilhelmie. Znana jest nam twoja przenikliwość, jaką okazałeś parokrotnie w roli inkwizytora.
Z przyjemnością dowiedziałem się, że w wielu sprawach orzekłeś niewinność oskarżonego. Często inkwizytorzy chcąc dać dowód pilności, za wszelką cenę starają się znaleźć kozła ofiarnego...
WILHELM
Również inkwizytor może działać pod wpływem diabła.
ABBON
To jest możliwe, lecz ja nie rzucę cień podejrzenia na ludzi tak zasłużonych. Dotyczy to też ciebie. którego tak dzisiaj potrzebuję. W tym opactwie zdarzyło się coś, co wymaga baczenia i rady człowieka przenikliwego i ostrożnego, takiego jak ty. Przenikliwego, by odkrył prawdę, i ostrożnego, by zakrył ją.
WILHELM
Pojmuję.
ABBON
Kilka dni temu doszło tu do zdarzenia, które poruszyło nas wszystkich. Adelmus z Otrantu, młody jeszcze, ale już sławny mistrz iluminator, ozdabiający biblioteczne manuskrypty, znaleziony został nad ranem u stóp urwiska, nad którym wznosi się wschodnia baszta Gmachu. Prawdopodobnie runął w przepaść podczas najciemniejszych godzin nocnych. Owej nocy szalała gwałtowna zadymka, zacinało śniegiem niby nożem, prawie jakby to był grad niesiony porywistym wiatrem południowym. Ciało, nasiąknięte wilgocią, gdyż śnieg z początku topniał, a dopiero później ściął się w lód, było całe poszarpane wskutek odbijania się o skały. Z całą pewnością runął z jednego z okien wychodzących trzema rzędami na cztery strony baszty, skierowane ku przepaści.
WILHELM
Okno było zamknięte i nie znaleziono śladów wody.
ABBON
Kto ci o tym powiedział?
WILHELM
Ty sam. Gdyby okno było otwarte, od razu pomyślelibyście, że rzucił się z niego. Skoro jednak pogrzebaliście go po chrześcijańsku (zobaczyłem na cmentarzu świeży grób) o samobójstwie nie mogło być mowy. Jest zatem rzeczą oczywistą, iż rzekomy samobójca został wypchnięty, siłą bądź ludzką, bądź diabelską. Zadajesz sobie pytanie kto mógłby go zepchnąć w przepaść i jesteś wzburzony, gdy jakaś złowroga siła, naturalna, lub nadnaturalna, krąży w tej chwili po opactwie.
ABBON
Otóż to... Ale skąd wiesz, że pod żadnym z okien nie było wody?
WILHELM
Bo powiedziałeś, że dął wiatr południowy, więc woda nie mogła dostać się przez okna, które wychodzą na wschód.
ABBON
Masz rację, nie było wody. Teraz rozumiesz, moje strapienie, gdy być może jeden z mnichów...
WILHELM
Czemu zakładasz, że to mnich?
ABBON
Rzecz się wydarzyła w Gmachu, do którego prostaczkowie nie mają dostępu. Także mnisi nie mogą tam wchodzić po zapadnięciu zmroku, ale któryś z nich mógłby się tam zapuścić z powodów... rozumnych, ale sprzecznych z regułą.
WILHELM
Będę mógł zadawać pytania mnichom?
ABBON
Tak.
WILHELM
Będę mógł się poruszać swobodnie po opactwie?
ABBON
Masz takie prawo.
WILHELM
W takim razie zacznę jeszcze dziś. Chciałbym zwiedzić waszą bibliotekę, o której tyle się mówi w całym chrześcijaństwie.
ABBON
Poruszać się możesz po całym opactwie. Biblioteki to jednak nie dotyczy.
WILHELM
Czemu?
ABBON
Sądzę, że wiesz.
WILHELM
Słyszałem, że żaden klasztor nie ma takich zbiorów jak wy. Sześć tysięcy kodeksów, którymi się chełpiło Novaliase, to nic w porównaniu z wami. Wy tylko możecie się równać trzydziestu sześciu bibliotekom w Bagdadzie i dwóm tysiącom czterystu Koranom w Kairze. Ale jak to się ma do zakazu?
ABBON
Biblioteka powstała według planu do którego odkrycia nie jest powołany żaden z mnichów. Tylko bibliotekarz i jego pomocnik znają ten sekret i mają prawo poruszać się wśród labiryntu, oni tylko umieją znaleźć i odłożyć na miejsce księgi. Inni mnisi mają dostęp jedynie do spisu woluminów. Nikt inny powinien wchodzić do biblioteki. Nikt inny nie może. Nikomu nie udałoby się, nawet gdyby chciał. Chcę byś zastosował się do tej reguły.
WILHELM
Ale jak mam zbadać śmierć Adelmusa nie będąc w miejscu, w którym się zdarzyła?
ABBON
Opisałeś mojego konia, nie widząc go i śmierć Adelmusa nie wiedząc o niej. Myślę, że sobie poradzisz.
WILHELM
Będzie jak chcesz. Jest już u was Hubertyn?
ABBON
Tak. Oczekuje cię w kościele.
Rozlega się okropny ryk.
WILHELM
Co to było?
ABBON
Wieprze. Nie tą krwią masz się zająć.

Scena III
Kościół. Wchodzą WILHELM i ADSO, po chwili zjawia się SALWATOR.
SALWATOR
Penitenziagite! Vide quando draco venturus est wgryza się w anima tua! La morta est super nos! Módl się, by przybył święty ojciec i uwolnił nas a malo de todas le peccata! Ach, ach, ve paise ista nekromancja Domini Nostri Jesu Christi! Et anco iois m'aguaita w jakąś pieśń, by ukąsać mnie w kark. Ale Salwator non est insipiens! Bonum monasterium est tutaj se magna et se priega dominum nostrum. Zasię reszta valet est wyschłej figi. Et amen. Czyż nie?
WILHELM
Czemu rzekłeś penitenziagite?
SALWATOR
Domine frate magnificentisimo. Jezus ventuus est et li homini debent czynić pokutę. Nie?
WILHELM
Przybyłeś tutaj z klasztoru minorytów?
SALWATOR
No intendo.
WILHELM
Pytam, czy znałeś owych, których zwano apostołami...
SALWATOR
Vade retro. Szybko odchodzi.
ADSO
O co go pytałeś?
WILHELM
Nieważne, powiem ci później. Wejdźmy. Chcę znaleźć Hubertyna.

Scena IV
Inna część kościoła. HUBERTYN się modli. Wchodzą WILHELM i ADSO.
HUBERTYN
Wilhelm?! Najdroższy sercu bracie! Wilhelm! Ile to lat! Poznaję cię jeszcze! Ile lat, ile wydarzeń! Jakimiż próbami Bóg nas doświadczał! Wilhelmie mieli mnie zabić, musiałem uchodzić nocą.
WILHELM
Kto chciał twojej śmierci? Papież?
HUBERTYN
Nie. Jan nie miłował mnie nigdy, ale zawsze darzył szacunkiem.
WILHELM
Któż ci więc źle życzy?
HUBERTYN
Wszyscy. Kuria. Dwakroć próbowali mnie zabić. Chcieli zamknąć mi usta. Jan wydał bulle przeciw duchownikom, sam Michał z Ceseny uległ... Ano właśnie, kiedy tu będzie?
WILHELM
Stanie za dwa dni.
HUBERTYN
Kiedy widzieliśmy się po raz ostatni w Umbrii? Pamiętasz? Właśnie wylizałem się z chorób dzięki orędownictwu tej cudownej niewiasty... Klary z Montefalco... Klara... Kiedy natura niewieścia, z przyrodzenia jakże przewrotna, wznosi się do świętości, wówczas zdolna jest stać się najwznioślejszym nośnikiem łaski. I ty tam byłeś, i mogłeś wesprzeć mnie w tym świętym przedsięwzięciu, a przecież nie chciałeś...
WILHELM
Lecz to święte przedsięwzięcie, do którego mnie zachęcałeś, łączyło się z posłaniem na stos Bentiwengi i innych.
HUBERTYN
Oni bezcześcili jej pamięć. Ty zaś byłeś inkwizytorem!
WILHELM
Poprosiłem o uwolnienie mnie z tej godności. Wstępowanie do sekty i wykradanie jej sekretów nie wydaje mi się godne.
HUBERTYN
Tak właśnie walczy się z nieprzyjaciółmi Chrystusa! To byli kacerze, dulcynianie!
WILHELM
I przyjaciele Klary.
HUBERTYN
Nie miała z nimi nic wspólnego!
WILHELM
Widywano ich przy niej...
HUBERTYN
Kiedy Bentiwenga otwarcie okazał swoją herezję, Klara miała wizję od samego Boga, że tamci są jego nieprzyjaciółmi.
WILHELM
Byli minorytami, mieli te same wizje co Klara. Granica między ekstazą a herezją jest bardzo płynna.
HUBERTYN
Nie mów takich rzeczy, Wilhelmie! Bentiwenga nakłaniał ich by mąż nagi z nagą niewiastą leżał.
WILHELM
I nie obcowali ze sobą.
HUBERTYN
Kłamstwo!
WILHELM
Chciałem tylko zauważyć, że mała jest różnica między żarem serafinów a żarem Lucyfera.
HUBERTYN
Nie bluźnij! Zresztą nie wiesz o nich wszystkiego!
WILHELM
Jeżeli chodzi ci o ich rytuały to je znam. Wszystko to mówiono kilkaset lat temu o paulicjanach i bogomiłach. Zresztą kto wie jakie jeszcze brednie naplótli na mękach. Właśnie z tego powodu nie jestem już inkwizytorem.
HUBERTYN
Ostawmy już ten temat, bo widzę, że cię nie przekonam. Kto przybędzie z Michałem?
WILHELM
Paru z kapituły z Perugii, Arnold z Akwitanii, Wilhelm z Alnwick. Przybędą też franciszkanie awiniońscy.
HUBERTYN
Musimy się strzec stronnictwa papieskiego. Gra toczy się o przetrwanie zakonu. O Panie, w jakie ręce wpadł Twój Kościół! Od stajenki w Betlejem do orgii złota i kamienia! Bliskie są już dni Antychrysta!
WILHELM
Idę się rozejrzeć po opactwie. Nie wiesz przypadkiem, kim jest ten mnich podobny do zwierzęcia i mówiący językiem z wieży Babel?
HUBERTYN
Salwator? Wróciłem jakiś czas temu do klasztoru w Casale i znalazłem tam braci oskarżonych o sekciarstwo. Ująłem się za nimi, a dwóch- Remigiusza i Salwatora, zostawiłem tutaj.
WILHELM
Usłyszałem jak mówi penitenziagite.
HUBERTYN
Nie, nie sądzę. Wiesz, jacy są świeccy bracia: słuchają jakiś wędrownych kaznodziei i potem sami nie wiedzą co mówią. Nie buduj swych podejrzeń na jednym słowie.

Scena V
Pracownia herborysty SEWERYNA. Wchodzi SEWERYN.
SEWERYN
Jesteśmy na miejscu, bracie Wilhelmie.
Wchodzą WILHELM i ADSO.
WILHELM
Widzę, że masz imponującą kolekcję ziół, bracie herborysto. Nawet takie nie rosnące w tym klimacie. Jak to możliwe?
SEWERYN
To zasługa Pana Naszego. Umieścił opactwo w takim miejscu, że jest zwrócone na północ ku morzu, skąd wieją wiatry ciepłe, na północ zaś ku górom, skąd napływają balsamy leśne.
WILHELM
Miło by było kiedyś mieć z tobą dłuższą pogawędkę o ziołach. Ale powiedz mi czy w ten sposób nie gwałcisz reguły milczenia?
SEWERYN
Wszelką rozmowę, mającą za przedmiot uczone badania, uznaję się za słuszną i korzystną, byleby nie toczyła się w refektarzu lub podczas świętych oficjów.
WILHELM
Czy często miałeś sposobność rozmawiać z Adelmusem z Otrantu?
SEWERYN
Nie. Nieczęsto z nim rozmawiałem. Spędzał czas na iluminowaniu. Gawędził raczej z mnichami z skryptorium, Wenancjuszem z Salvemec, Jorge z Burgos...
WILHELM
Nie wiesz więc czy miał wizje?
SEWERYN
Wizje?
WILHELM
Na przykład takie, które dają twoje zioła.
SEWERYN
To niemożliwe. Zioła, które są niebezpieczne, chronię starannie.
WILHELM
Ale ja mówię o wizjach w ogóle.
SEWERYN
Nie rozumiem.
WILHELM
Myślę, że w zakazanym Gmachu jego umysł mógł doznać szwanku, w wyniku którego Adelmus rzucił się przez okno.
SEWERYN
Nie bywam w skryptorium, chyba,że potrzebuję jakiejś księgi. Jak już mówiłem Adelmus był blisko z Wenancjuszem, Jorge i... oczywiście z Berengarem.
WILHELM
Czemu oczywiście?
SEWERYN
Berengar z Arundel to pomocnik bibliotekarza. Byli rówieśnikami, razem odbywali nowicjat, dużo rozmawiali. To miałem na myśli.
WILHELM
Hmm... Czas już chyba, żebyśmy zajrzeli do Gmachu. Będziesz naszym przewodnikiem?
SEWERYN
Z przyjemnością.

Scena VI
Skryptorium. WILHELM rozmawia z bibliotekarzem MALACHIASZEM, obok niego stoi ADSO. Obecni są pracujący mnisi wśród nich WENANCJUSZ i BERENGAR.
MALACHIASZ
...mnich prosi bibliotekarza o dzieło, ja zaś przynoszę je z biblioteki, jeżeli prośba jest uzasadniona.
WILHELM
W jaki sposób można poznać imiona ksiąg?
MALACHIASZ
Znajdują się one w kodeksie na mym biurku.
WILHELM zakłada okulary i przegląda księgę.
WILHELM
Wspaniałe dzieła. Lecz jak są posortowane? Nie ma tu spisu według alfabetu ani kategorii.
MALACHIASZ
Dostęp do biblioteki ma tylko bibliotekarz. Tak więc słuszne jest i wystarczające by tylko on potrafił odczytać właściwie ten spis.
WILHELM
Jeden z waszych iluminatorów zginął niedawno. Czy mógłbym zobaczyć jego dzieła?
MALACHIASZ
Adelmus z Otrantu ze względu na swój wiek pracował jedynie przy marginaliach. Miał bardzo żywą wyobraźnię i potrafił łączyć rzeczy w sposób zaskakujący. Tu macie jego prace.
WILHELM i ADSO oglądają je uważnie, na początku z zachwytem, później zaczynają się uśmiechać.
WILHELM
Świat na opak?
MALACHIASZ
Tak jest. Domy wznoszą się na szczytach wież, ziemia jest nad niebem, krogulce łowią ryby w potoku, niedźwiedzie ścigają sokoły, raki latają z gołębiami. Uśmiecha się, po czym pozostali mnisi zaczynają się śmiać na głos. Wchodzi JORGE, przez nikogo niezauważony.
JORGE
Słów próżnych lub śmiech wzbudzających nie wypowiadać! Wszyscy przestają się śmiać.
MALACHIASZ
Bracie Wilhelmie, oto czcigodny Jorge z Burgos. Za wyjątkiem Alinarda z Grottaferraty najstarszy mnich w opactwie. Jemu większość braci podziela swe grzechy podczas spowiedzi. Bracie Jorge, oto Wilhelm z Baskerville, gość naszego opactwa.
JORGE
Mam nadzieję bracie, ze nie pogniewałeś się za moje słowa. Jednakże Nasz Pan nie potrzebował tych głupstw, żeby wskazać nam prostą ścieżkę. W jego przypowieściach nic nie obraca się w śmiech ni bojaźń. Natomiast Adelmus, którego śmierć teraz opłakujecie, tak radował się malowanymi przez siebie potwornościami, że stracił z oczu rzeczy ostateczne, choć owe potworności miały być właśnie tych rzeczy figurą materialną. Przebiegł wszystkie, ja wam to mówię, wszystkie ścieżki potworności. A za to Bóg potrafi pokarać. WENANCJUSZ Czcigodny Jorge, twoja cnota czyni cię niesprawiedliwym. Dwa dni przedtem, nim Adelmus poniósł śmierć, byłeś przy uczonej dyspucie, która miała miejsce właśnie tutaj, w skryptorium. Adelmus trapił się, czy jego sztuka, pobłażając wizerunkom dziwacznych lub fantastycznych, służy chwale Boga, czy jest narzędziem wiedzy o sprawach niebieskich. W sumie chodziło owego dnia o zrozumienie, w jaki sposób można odsłonić prawdę, dając wizerunki zaskakujące, pociągające i zagadkowe. A ja przypomniałem, że w dziele wielkiego Arystotelesa znalazłem na ten temat słowa dosyć jasne... JORGE Nie pamiętam. Jestem bardzo stary. Nie pamiętam. Może przesadziłem w surowości. Teraz jest już późno, muszę iść. WENANCJUSZ To dziwne, że nie pamiętasz. Była to bowiem bardzo uczona i piękna dysputa, a zabrali w niej głos również Bencjusz i Berengar. Chodziło o to, by wyjaśnić, czy metafory, igraszki słowne i zagadki, które są wszak wymyślone przez poetów dla czystej zabawy, nie skłaniają czasem do spekulowania o rzeczach w sposób nowy i zaskakujący, a ja powiedziałem, że także tej cnoty oczekuje się od mędrca... I był też Malachiasz... BERENGAR Skoro czcigodny Jorge nie pamięta, miejże szacunek dla jego wieku i dla znużenia umysłu... tak zresztą jeszcze żywego. WENANCJUSZ No dobrze, braciszku. Skoro pamięć jest darem Bożym, także zdolność zapominania może być czymś nader dobrym i zasługującym na szacunek. Lecz szanuję ją w starym współbracie, do którego mówiłem. Po tobie oczekiwałem pamięci żywszej co do rzeczy, które się zdarzyły, kiedy byliśmy tutaj , razem z twoim umiłowanym przyjacielem... Mnisi się rozchodzą. JORGE Antychryst przybywa! Nie traćcie ostatnich dni, trzęsąc się ze śmiechu nad potworkami o cętkowanej skórze i skręconym ogonie! Nie roztrwońcie siedmiu ostatnich dni!

Scena VII Wieczór. WILHELM i ADSO przechadzają się wokół opactwa. ADSO Masz jakieś spostrzeżenia dotyczące zbrodni? WILHELM Zbrodni? Im więcej o tym myślę, tym bardziej jestem przekonany, że Adelmus sam się zabił. ADSO Ale dlaczego? WILHELM Pamiętasz, jak rano zauważyłem wysypisko nieczystości? Kiedy pokonywaliśmy zakręt, nad którym panuje baszta wschodnia, dostrzegłem w tym miejscu ślady osunięcia się ziemi; osunęła się aż po basztę. Jeżeli chodzi o zwłoki Adelmusa, opat powiedział nam, że były poszarpane przez skały, a przecież pod basztą wschodnią, tam gdzie schodzi stromo mur, rosną sosny. Skały są natomiast w miejscu, gdzie lico muru się kończy. ADSO Co z tego? WILHELM Czyż nie mniej kosztuje nasz umysł myśleć, że Adelmus rzucił się z własnej woli z balustrady muru, odbił się od skał i martwy już runął pod basztę? Zresztą lawina spowodowana huraganem mogła przesunąć i ciało i część gruntu. Gdyby Adelmus wypadł z baszty wschodniej, musiałby znaleźć się w bibliotece, przedtem ktoś musiałby zadać mu cios, przydźwigać ciało aż do okna, otworzyć je i wyrzucić nieszczęśnika. ADSO Czemu miałby się zabić? WILHELM Czemu mieliby zabić jego? Ale masz rację, trzeba to wyjaśnić. W tym opactwie wszyscy o czymś milczą.

Akt II
Scena I
Poranek następnego dnia. Chór. Mnisi śpiewają. Wpadają słudzy, szepczą coś do ABBONA. Po chwili wpada ktoś inny z krzykiem "Tam jest człowiek!" ABBON odchodzi pospiesznie, za nim wybiegają wszyscy mnisi. Na dworze widzą ludzkie nogi sterczące z kadzi z świńską krwią. Ciało zostaje natychmiast wydobyte i oblane wodą. Trupem okazuje się WENANCJUSZ.
WILHELM
Być może Adelmus popełnił samobójstwo. Lecz nie można pomyśleć by ten wspiął się do kadzi i niechcący się utopił. ABBON
Wilhelmie, sam widzisz, że tu dzieje się coś niedobrego. Zaklinam cię, działaj szybko!
Do zwłok podchodzi SEWERYN
WILHELM
Widziałeś kiedyś topielca?
SEWERYN
Wielokrotnie. I odgaduję już, o co ci chodzi. Ich twarze wyglądają inaczej, są obrzmiałe.
WILHELM
Tak więc Wenancjusz był już martwy, kiedy go wrzucono do kadzi.
SEWERYN
Czemu ktoś miałby to zrobić?
WILHELM
Czemu ktoś miałby go zabić? Trzeba zobaczyć, czy na ciele nie ma ran albo stłuczeń. Przenieście ciało do łaźni, rozbierzcie, obmyjcie i obejrzcie. WENANCJUSZ zostaje wyniesiony.
Abbonie, wróć z braćmi do chóru. Mnisi się rozchodzą. Zostają tylko WILHELM i ADSO. Bierzmy się do szukania śladów. Ktoś przyniósł Wenancjusza tu już martwego. A kto niesie ciało, zostawia głębokie ślady w śniegu.
ADSO
Tutaj jest coś! Smuga prowadząca od kadzi do tych drzwi refektarza.
WILHELM
Refektarz, skryptorium, biblioteka... Znowu. Wenancjusz poniósł śmierć w Gmachu i to najpewniej w bibliotece.
ADSO
Czemu akurat tam?
WILHELM
Gdyby został zabity w refektarzu, kuchni, albo skryptorium, czemu by go tam nie zostawić? Lecz jeśli zginał w bibliotece należało go przenieść w inne miejsce, dlatego, że nie został by odnaleziony( a na tym może zależeć mordercy). Wchodzi SEWERYN.
SEWERYN
Żadnej rany, żadnego stłuczenia, nie ma jakiegokolwiek znaku. WILHELM
Śmierć jakby z kary Boskiej?
SEWERYN
Może.
WILHELM
Albo od trucizny?
SEWERYN
Może być i tak.
WILHELM
Masz trucizny w swojej pracowni?
SEWERYN
Także. Lecz zależy co rozumiesz przez trucizny. Większość substancji nawet tych dobroczynnych, w nadmiarze powoduje śmierć. Ale wszystkiego u siebie starannie pilnuję.
WILHELM
Mówisz, ze nie zauważyłeś żadnych śladów?
SEWERYN
Żadnych. Lecz wiele trucizn po nie pozostawia żadnych znaków. WILHELM
Nic ci ostatnio nie zginęło?
SEWERYN
Ostatnio nie.
WILHELM
A dawniej?
SEWERYN
Któż to wie? Nie pamiętam. Jestem w tym opactwie od trzydziestu lat, w szpitalu od dwudziestu pięciu.
WILHELM
Rzeczywiście, za długo, by pamiętać. To oznacza, że czeka mnie długie śledztwo.

Scena II
Chór.
WILHELM
Trzeba przepytać parę osób, zwłaszcza Bencjusza i Berengara. Obrządek się kończy, WILHELM zaczepia odchodzącego BENCJUSZA. Pozwól tu na chwilę, bracie.
BENCJUSZ
Przykro mi Wilhelmie, ale spieszę się do skryptorium.
WILHELM
To może poczekać. Przypominam ci, że prowadzę śledztwo z upoważnienia opata. Tak więc o czym mówiło się owego dnia, kiedy rozprawialiście nad marginaliami Adelmusa, ty, Berengar, Wenancjusz, Malachiasz i Jorge?
BENCJUSZ
Słyszałeś przecie wczoraj. Jorge zwrócił uwagę, że nie jest godziwe zdobienie śmiesznymi obrazkami ksiąg, które zawierają prawdę. Wenancjusz, który zna... znał bardzo dobrze grekę, powiedział, że Arystoteles osobliwie śmiechowi poświęcił drugą księgę Poetyki, a skoro tak wielki filozof całą księgę poświęcił śmiechowi, musi być on czymś ważnym. Jorge odparł, że niektórzy ojcowie całe księgi poświęcili grzechowi, który jest rzeczą ważną, ale złą, i Wenancjusz rzekł, że o ile on wie, Arystoteles mówił o śmiechu jako rzeczy dobrej i narzędziu prawdy, i wtedy Jorge zapytał go z drwiną, czyżby przypadkiem czytał rzeczoną księgę Arystotelesa, i Wenancjusz powiedział, że nikt nie mógł jej jeszcze czytać, nie odnaleziono jej bowiem i być może zaginęła. Wtenczas Jorge powiedział, że jeśli jej nie znalazł, to znaczy, że nigdy nie była napisana, gdyż Opatrzność nie chciała, by wychwalano rzeczy czcze. Chciałem uśmierzyć nastroje, gdyż Jorge łatwo wpada w gniew, zaś Wenancjusz był zaczepny, i rzekłem, że w tej części Poetyki, którą znamy i w Retoryce, znajdują się liczne i roztropne uwagi o zmyślnych zagadkach, a Wenancjusz zgodził się ze mną. Był z nami Pacyfik z Tivoli i rzekł, że jeżeli chodzi o zmyślne zagadki, nikt nie przewyższy poetów afrykańskich. W tym miejscu Jorge rzekł, że nie wydaje mu się mądre obierać za wzór Afrykanów…
I wtedy…
WILHELM
Wtedy?
BENCJUSZ
Wtedy zdarzyło się coś, czego nie zrozumiałem. Berengar zaczął się śmiać, Jorge napomniał go, tamten zaś rzekł, iż śmieje się, bo przyszło mu na myśl, że gdyby poszukać dobrze wśród Afrykanów, znalazłoby się wiele zagadek. Malachiasz, który też był przy tym , wpadł we wściekłość, prawie złapał Berengara za kaptur i kazał mu się zająć swoimi sprawami… Berengar jak wiesz, jest jego pomocnikiem…
WILHELM
A potem?
BENCJUSZ
Potem Jorge położył kres dyspucie, bo oddalił się. Każdy ruszył do swoich zajęć, ale kiedy pracowałem, ujrzałem, że najpierw Wenancjusz, a później Adelmus podeszli do Berengara, by o coś zapytać. Zobaczyłem z daleka, że opierał się, ale tamci w ciągu dnia wracali. A wieczorem zobaczyłem Berengara i Adelmusa, jak gawędzili w krużgankach, zanim udali się do refektarza. To wszystko, co wiem.
WILHELM
Wiesz zatem, że dwie osoby, które niedawno poniosły śmierć w tajemniczych okolicznościach, pytały o coś Berengara.
BENCJUSZ
Tego nie rzekłem! Ale jeśli chcesz znać mój pogląd, Berengar mówił im o czymś, co jest w bibliotece i tam też powinieneś szukać.
WILHELM
Czemu pomyślałeś o bibliotece? Co chciał powiedzieć Berengar, mówiąc: szukajcie między Afrykanami? Czy nie miał na myśli tego, że należy pilniej czytać poetów afrykańskich?
BENCJUSZ
Być może na to wygląda, ale w takim razie, dlaczego Malachiasz miałby wpadać we wściekłość? W gruncie rzeczy od niego zależy decyzja, czy należy dać do czytania księgę poetów afrykańskich, czy też nie. Wiem jedno: kto przejrzy katalog ksiąg, wśród wskazań, które zna tylko bibliotekarz, często spotyka słowo „Africa”, a znalazłem nawet jedno mówiące „finis Africae”. Pewnego razu poprosiłem o księgę tak oznaczoną, nie pamiętam już jaką, zaciekawił mnie tytuł; a Malachiasz odparł , że księgi z tym znakiem zaginęły. Oto co wiem. Dlatego mówię ci: słusznie, pilnuj Berengara, miej na niego oko, kiedy idzie do biblioteki. Nigdy nie wiadomo. Odchodzi.
WILHELM podchodząc do BERENGARA
Zdaje się zatem, że ty ostatni widziałeś Adelmusa żywym.
BERENGAR
Ja? Jakże możesz tak mówić, widziałem go przed udaniem się na spoczynek, jak i inni!
WILHELM
Nie, widziałeś go jeszcze potem i wiesz więcej, niż chcesz wyjawić. Ale teraz w grę wchodzą dwa trupy, i nie możesz dłużej milczeć. Wiesz doskonale, że jest wiele sposobów , by skłonić kogoś do mówienia!
BERENGAR z płaczem
Tak, tak widziałem Adelmusa tego wieczoru, ale już martwego!
WILHELM
Jakże? U stóp urwiska?
BERENGAR
Nie, nie, widziałem go tutaj, na cmentarzu, kroczył między grobami, mara pośród mar. Natknąłem się nań i od razu pojąłem, że nie mam przed sobą żywego człeka, miał oblicze trupa, jego oczy oglądały już wieczną kaźń. O Panie, jakimż grobowym głosem do mnie zagadnął!
WILHELM
I cóż rzekł?
BERENGAR
„Jestem potępiony- tak się ozwał.- Oto masz przed sobą człeka, co z piekła przybywa i do piekła musi wrócić.” Tak rzekł. A ja krzyknąłem: „Adelmusie, zaprawdę przybywasz z piekła?” A on odrzekł: „Kaźń piekielna przewyższa nieskończenie wszystko, co język może wysłowić. Widzisz- rzekł – tę kapicę sofizmatów, w którą odziewałem się do dnia dzisiejszego? Ciąży mi brzemieniem, jakbym dźwigał na ramionach największą wieżę Paryża albo góry świata i nigdy już nie miał zbyć się tego ciężaru. I tę mękę wyznaczyła mi Boża sprawiedliwość za moją czczą chwałę, za to, że ciało swe miałem za miejsce rozkoszy i że mniemałem, iż więcej wiem od innych, i że znajdowałem upodobanie w rzeczach potwornych, które pieściłem miłośnie w wyobraźni, aż wytworzyły rzeczy jeszcze potworniejsze w duszy mej, i teraz będę musiał żyć z tym przez wieczność. Czy widzisz? Podszycie tej kapicy całe jakby z żaru i palącego ognia, a to jest ogień spalający ciało, i ta męka zadana mi została za haniebny grzech mojego ciała, które zbrukałem i teraz nie mam wytchnienia, ogień ogarnia mnie i gorzeję! Podaj mi dłoń, mój piękny bakałarzu- rzekł mi jeszcze- aby nasze spotkanie było ci użytecznym pouczeniem, które daję ci w zamian za liczne pouczenia , jakie dałeś mi ty, podaj dłoń, piękny bakałarzu!” I pokiwał palcem swojej gorzejącej dłoni, i spadła mi na dłoń kropelka jego potu, i zdało się, że przepali mi rękę, i przez wiele dni nosiłem na niej znak, ale kryłem go przed wszystkimi. Potem zniknął między grobami i następnego ranka dowiedziałem się, ze to ciało , które tak nie przeraziło, leży już martwe u stóp skały.
WILHELM
A dlaczegóż to nazwał cię swoim pięknym bakałarzem? Byliście w tym samym wieku. Może czegoś go nauczyłeś?
BERENGAR padając na kolana
Nie wiem, nie wiem, czemu mnie tak nazwał , ja niczego go nie nauczyłem! Boję się ojcze, chcę wyspowiadać się przed tobą, miłosierdzia, diabeł pożera mi trzewia!
WILHELM
Nie, Berengarze nie proś, bym cię wyspowiadał. Nie zamykaj moich ust otwierając swoje. To, co chcę wiedzieć powiesz mi w inny sposób. A jeśli nie powiesz, to sam zmiarkuję. Proś mnie o zmiłowanie, jeśli chcesz, nie proś mnie jednak o milczenie. Zbyt wielu milczy w tym opactwie. Powiedz mi raczej, jakeś mógł widzieć jego bladą twarz, skoro była głęboka noc, jak mógł ci sparzyć dłoń, skoro noc była deszczowa, gradowa i śnieżna, i co robiłeś na cmentarzu? Nuże, to przynajmniej powiedz!
BERENGAR
Nie wiem, co robiłem na cmentarzu, nie pamiętam. Nie wiem, czemu widziałem jego twarz, może miałem ze sobą światło, nie… to on miał światło, trzymał w ręku kaganek, może widziałem jego twarz w świetle płomyka…
WILHELM
Jakże mógł mieć światło skoro padał deszcz ze śniegiem?
BERENGAR
Było to po komplecie, tuż po komplecie , śnieg jeszcze nie padał, zaczął padać później… Pamiętam, że pierwszy raz zawiało, kiedy uciekałem do dormitorium, w kierunku przeciwnym niż zjawa… A zresztą nie wiem już nic, proszę, nie pytaj więcej, skoro nie chcesz wysłuchać mojej spowiedzi.
WILHELM
No dobrze. Idź. Jeszcze się spotkamy. BERENGAR odchodzi.
Do ADSA: Dobrze, wiele spraw zyskuje jasność.
ADSO
Jasność, mistrzu? Teraz, kiedy pojawiło się na dodatek widmo Adelmusa?
WILHELM
Mój drogi Adso, to widmo, jak się zdaje, nie jest tak bardzo widmem, a każdym razie wyrecytowało stronicę, którą przeczytałem w jakiejś książce na użytek kaznodziejów. Nie wiem, czy Adelmus naprawdę to wszystko powiedział, czy też Berengar usłyszał to, co chciał usłyszeć. Tak czy inaczej ta historia potwierdza całą serię moich przypuszczeń. Na przykład: Adelmus popełnił samobójstwo, a historyjka Berengara mówi nam, że przed śmiercią krążył wielce wzburzony i udręczony wyrzutami sumienia z powodu jakiś czynów, które popełnił. Był wytrącony z równowagi i przerażony swoim grzechem, bo ktoś go nastraszył i , być może, opowiedział mu właśnie epizod ze zjawą piekielną, a on wyrecytował to Berengarowi z oszałamiającym mistrzostwem. A przechodził przez cmentarz, ponieważ szedł z chóru, gdzie zwierzył się (lub wyspowiadał) komuś kto wzniecił w nim przerażenie i wyrzuty sumienia. Z cmentarza zaś ruszył, jak wynika ze słów Berengara , w kierunku przeciwnym niż dormitorium. W stronę Gmachu więc, ale również (to możliwe) w stronę muru za oborami, skąd, jak wywnioskowałem, rzucił się w przepaść. A jeśli rzucił się, zanim nadciągnęła burza, skonał u stóp muru i dopiero później lawina zaniosła jego zwłoki między basztę północną a wschodnią.
ADSO
Ale rozpalona kropla potu?
WILHELM
Wzięta z historii, którą usłyszał i powtórzył, albo też Berengar wyimaginował ją sobie w swoim wzburzeniu i męce wyrzutów sumienia. A skoro Adelmus szedł z chóru, niósł być może świecę, i kropla na dłoni przyjaciela była tylko kroplą wosku. Ale Berengar czuł, że pali go znacznie mocniej, ponieważ Adelmus z pewnością nazwał go swoim bakałarzem. Wyrzucał mu więc, że nauczył go czegoś, co teraz było powodem jego śmiertelnej desperacji. I Berengar wie o tym, cierpi, bo jest świadom, że pchnął Adelmusa w stronę śmierci, skłaniając go do czynienia czegoś, czego ów czynić nie powinien. Po tym wszystkim, co słyszeliśmy o naszym pomocniku bibliotekarza, nietrudno wyobrazić sobie, czego mianowicie, mój biedny Adso.
Wychodzą.

Scena III
Kuchnia. Obecni są KUCHARZ, SALWATOR i dwaj owczarze. Wchodzą WILHELM i ADSO. SALWATOR po kryjomu daje owczarzom resztkę kurczaka, którą ci chowają. Widzi to jednak KUCHARZ.
KUCHARZ
Szafarzu, szafarzu, masz zarządzać dobrami opactwa, nie zaś trwonić je!
SALWATOR
Synami Boga są. Jezus powiedział: cokolwiek czynita tym pueri, mnie czynita!
KUCHARZ
Braciszek moich pludrów, minorycki wypierdek. Nie jesteś już między swoimi braćmi, co po prośbie chodzą! O zaopatrzenie synów Boga niech turbuje się za nas miłosierdzie opata!
SALWATOR
Nie jestem braciszkiem minorytą! Jestem mnichem Sancti Benedicti ! Merdre a toy, bogimilo di merda!
KUCHARZ
Bogomiła to ta twoja wszetecznica, którą bodziesz co noc swoim heretyckim członkiem, ty wieprzu!
SALWATOR wypycha owczarzy za drzwi. Do WILHELMA.
Bracie ty broń zakonu, który nie jest moim, powiedz mu, że filios Francisci non ereticos esse! Ille menteur, puah! Spluwa.
KUCHARZ wypycha SALWATORA za drzwi. Do WILHELMA.
Bracie, nie mówiłem nic złego o twoim zakonie ni o nader świętych księżach, którzy doń należą. Miałem na myśli tego farbowanego minorytę i farbowanego benedyktyna, który jest ni pies, ni wydra.
WILHELM
Wiem, skąd się wziął. Ale teraz jest mnichem jak i ty i winieneś mu braterski szacunek.
KUCHARZ
Ale on wtyka nos tam, gdzie nie trzeba, jest pomocnikiem klucznika, więc sam się ma za klucznika. Rozporządza opactwem, jakby do niego należało, dniem i nocą!
WILHELM
Czemu nocą? KUCHARZ wychodzi nie odpowiadając. Po jakimś czasie wchodzi AIMAR.
AIMAR
A więc bracie Wilhelmie, czy przywykłeś już do tej jaskini szaleńców?
WILHELM
Wydaje mi się, ze jest to miejsce pobytu ludzi godnych podziwu dla swojej świętości i uczoności.
AIMAR
Było takim. Kiedy opaci byli opatami, bibliotekarze zaś bibliotekarzami. Teraz widziałeś tam: na wpół martwy Niemiec z oczyma ślepca wysłuchuje z nabożeństwem bredni ślepego Hiszpana o oczach trupa, jakby każdego ranka należało oczekiwać Antychrysta, skrobiemy po pergaminach, ale nowych ksiąg przychodzi maluczko… Siedzimy sobie tutaj, a tam, w miastach, dzieją się rzeczy ważne…
WILHELM
Z pewnością na świecie dzieją się rozmaite rzeczy nowe. Lecz czemu myślisz, że zawinił opat?
AIMAR
Ponieważ oddał bibliotekę w ręce cudzoziemców i rządzi opactwem niby cytadelą wzniesioną dla jej obrony. Benedyktyńskie opactwo w italskiej krainie winno być miejscem, gdzie Italczycy postanawiają w sprawach italskich. Tymczasem pilnuje nas grupa cudzoziemców, którzy bibliotekę prowadzą nadal tak, jakby w Cluny opatem wciąż był dobry Odylon.
WILHELM
Ale opat jest Italczykiem.
AIMAR
Opat nie liczy się ani trochę. W miejscu głowy ma szafę biblioteczną. Zrobaczywiał. Chcąc zrobić na złość papieżowi, pozwala, by opactwem zawładnęli braciszkowie… mam, bracie, na myśli heretyków, dezerterów z waszego świętego zakonu… chcąc zaś przypodobać się cesarzowi, wzywa tutaj mnichów z wszystkich zakonów północy. Ale tutaj sprawom doczesnym pobłaża się tylko, kiedy chodzi o to, by pozwolić Niemcom… Och, dobry Boże poraź mój język, bo rzeknę rzeczy mało stosowne!
WILHELM
W opactwie dzieją się rzeczy mało stosowne?
AIMAR
Mnich też człowiek. Lecz tutaj są mniej ludźmi niż gdzie indziej. Wychodzi.

Scena IV
Skryptorium. Obecni WILHELM, ADSO i mnisi pracujący w bibliotece w tym JORGE.

WILHELM przy stoliku WENANCJUSZA
Hmm… Zobaczmy. Historyjka Lukiana o człowieku zamienionym w osła. Jak to się stało że Wenancjusz zajął się właśnie tym tłumaczeniem?
BERENGAR
Prosił o nie pan Mediolanu. Kiedy Wenancjusz uporałby się ze swoją pracą, sporządzilibyśmy dwie kopie, jedną dla komitenta, drugą dla naszej biblioteki.
WILHELM
Która nie gardzi przyjmowaniem choćby i pogańskich bajek.
JORGE
Biblioteka daje świadectwo prawdzie i błędowi.
WILHELM
Bez wątpienia Apulejusz i Lukian zawinili wieloma błędami. Ale ta bajka zawiera pod osłoną zmyśleń również dobry morał, poucza bowiem, jak drogo trzeba płacić za swoje błędy, a poza tym sądzę, że historia człowieka przemienionego w osła jest aluzją do przemiany duszy, która popada w grzech.
JORGE
To być może.
WILHELM
Jednakowoż pojmuję teraz, dlaczego Wenancjusz podczas rozmowy, o której opowiedział mi wczoraj, tak bardzo był zaciekawiony zagadnieniami komedii; w istocie bajki tego rodzaju też można przyrównać do komedii starożytnych.
JORGE
Tego dnia nie rozprawiało się o komediach, lecz tylko o dopuszczalności śmiechu.
WILHELM
Ach, zdawało mi się, że rozmawialiście o kłamstwach poetów i zmyślnych zagadkach…
JORGE
Mówiło się o śmiechu. Komedie pisali poganie, by nakłonić widzów do śmiechu i czynili źle. Nasz Pan Jezus nigdy nie opowiadał komedii ani bajek, lecz tylko przejrzyste przypowieści, które w sposób alegoryczny pouczają nas, jak zasłużyć sobie na raj, i niechaj tak będzie.
WILHELM
Zastanawiam się czemu tak sprzeciwiasz się myśli, że Jezus śmiał się. Ja mniemam, że śmiech jest równie dobrym lekarstwem, jak kąpiele, gdy trzeba leczyć z humorów i innych dolegliwości ciała, osobliwie z melancholii.
JORGE
Kąpiele przywracają równowagę humorów. Śmiech zaś wstrząsa ciałem, zniekształca rysy twarzy, czyni człowieka podobnym do małpy.
WILHELM
Małpy nie śmieją się, śmiech jest właściwy człowiekowi, to znak jego rozumności.
JORGE
Jest też słowo znakiem ludzkiej rozumności, a przecież słowem można bluźnić przeciw Bogu. Nie wszystko co właściwe człowiekowi jest koniecznie dobre. Śmiech to znak głupoty. Kto śmieje się, nie wierzy w to, co jest powodem śmiechu, ale też nie czuje do tego czegoś nienawiści. Tak zatem, jeśli śmiejemy się z czegoś złego, oznacza to, że nie zamierzamy owego zła zwalczać, jeśli zaś śmiejemy się z czego dobrego, oznacza to, że nie cenimy siły, przez którą dobro szerzy się samo z siebie.
WILHELM
Eklezjasta na którego powołuje się wasza reguła, tam gdzie powiada się, że śmiech jest właściwy głupcom, dopuszcza przynajmniej śmiech cichy, płynący ze spokojnej duszy.
JORGE
Dusza jest spokojna jedynie wówczas, gdy kontempluje prawdę i rozkoszuje się dokonanym dobrem, a ni z prawdy, ni z dobra nie należy się śmiać. Oto czemu Chrystus nie śmiał się. Śmiech jest zarzewiem zwątpienia.
WILHELM
Lecz czasem słusznie jest wątpić.
JORGE
Nie widzę żadnych powodów. Kiedy się wątpi, trzeba zwrócić się do autorytetu, do słów jednego z ojców lub doktorów, i ustaje wszelki powód zwątpienia.
WILHELM
Nie zgadzam się z tym czcigodny Jorge. Bóg pragnie, byśmy przykładali nasz rozum do wielu spraw ciemnych, co do których Pismo pozostawiło nam wolność decydowania. Widzisz zatem, że czasem, by podważyć fałszywy autorytet jakiegoś niedorzecznego twierdzenia, które budzi odrazę rozumu, także śmiech może być narzędziem właściwym. Często śmiech służy także do tego, by upokorzyć niegodziwców i by zajaśniała ich głupota. Opowiada się o świętym Maurze, że poganie włożyli go do wrzącej wody, on zaś użalał się, iż kąpiel jest zbyt chłodna; pogański gubernator z głupoty włożył dłoń do wody, żeby to sprawdzić i sparzył się. Piękny czyn tego świętego męczennika, który ośmieszył nieprzyjaciół wiary.
JORGE
Również w epizodach, które opowiadają kaznodzieje, znaleźć można wiele łgarstw. Święty zanurzony we wrzącej wodzie cierpi za Chrystusa i wstrzymuje krzyk, zgoła nie płata dziecinnych figli poganom!
WILHELM
Widzisz? Ta historia wydaje ci się wstrętna dla rozumu i oskarżasz ją, że jest śmieszna! Tak zatem milcząco i bacząc na swe wargi śmiejesz się przecież z czegoś i chcesz, bym ja nie wziął tego poważnie. Śmiejesz się ze śmiechu, ale śmiejesz się.
JORGE
Igrając ze śmiechem wciągasz mnie w daremne dysputy. Wiesz jednak, że Chrystus nie śmiał się.
WILHELM
Nie jestem tego pewny. Kiedy zachęca faryzeuszy, żeby pierwsi rzucili kamieniem, kiedy pyta, czyj wizerunek jest na monecie, którą płaci się podatek, kiedy igra słowami i powiada: „Tu es petrus”, mniemam, że chodzi o cięty przytyk, by zmieszać grzeszników, by podtrzymać ducha u swoich. Mówi w sposób dowcipny także, kiedy zwraca się do Kajfasza: „Rzekłeś”. A kiedy Hieronim komentuje Jeremiasza, gdzie Bóg mówi Jeruzalem: „obnażyłem twe biodra prze twym obliczem”, wyjaśnia: „obnażę i uwolnię biodra i pośladki twoje.”
Mnisi wybuchają śmiechem.
JORGE z wściekłością
Ciągniesz mi tych konfratrów na święto szaleńców. Wiem, że wśród franciszkanów jest we zwyczaju zniewalać sobie sympatię ludu w taki sposób, ale powiem ci na ten temat to, co powiada pewien wiersz, który usłyszałem od jednego z waszych kaznodziejów: „wtedy zadek wydał z siebie pieśń straszliwą.”
WILHELM udając pokorę
Proszę cię o wybaczenie, czcigodny Jorge. Moje wargi zdradziły moje myśli, nie chciałem uchybić ci szacunku. Być może to, co powiedziałeś jest słuszne, ja zaś myliłem się. Wraca dyskretnie do stolika WENANCJUSZA, chwilę później podchodzi jednak do niego BENCJUSZ.
BENCJUSZ szeptem
Muszę z tobą porozmawiać. Spotkajmy się na tyłach łaźni. Wyjdź pierwszy, wkrótce do ciebie dołączę. Odchodzi.
WILHELM po chwilowym wahaniu
Malachiaszu, dopilnuj aby nikt się nie zbliżał do tego stolika aż do mojego powrotu. Wychodzi wraz z ADSEM. Później, tak jak to było umówione wychodzi BENCJUSZ.

Scena V
Łaźnie. WILHELM, ADSO i BENCJUSZ.
BENCJUSZ
Posłuchaj mnie uważnie, bracie Wilhelmie. Rano wolałem milczeć, teraz uważam jednak, że powinieneś znać całą prawdę. Rzecz przedstawia się następująco: Berengara pożerała niezdrowa namiętność do Adelmusa, taż sama, przez którą gniew Boży spadł na Sodomę i Gomorę. Tymczasem Adelmus, rozmiłowany bez reszty w swojej pracy, która była dlań jedynym źródłem rozkoszy, niewiele troszczył się o namiętność Berengara. Udało mi się jednak podsłuchać rozmowę między nimi dwoma. Berengar powiedział, że pomoże odsłonić Adelmusowi jakiś sekret , o którego wyjaśnienie prosił iluminator, jeżeli tamten… domyślacie się, bracie Wilhelmie. Adelmus zgodził się niemal z ulgą. Berengar jest, jak wiecie pomocnikiem bibliotekarza, więc ani chybi chodziło o jakąś księgę. Tym sobie też tłumaczę zgodę Adelmusa, który mógł się usprawiedliwiać, że popada w grzech cielesny, by zaspokoić żądzę umysłu. Poszedłem z ciekawości za nimi dwoma. Skierowali się razem do dormitorium. Gdy zapadła cisza nocna, Adelmus wśliznął się do celi Berengara. Był tam długo. Potem drzwi celi otworzyły się i Adelmus wybiegł stamtąd, a Berengar za nim. Ostrożnie ruszyłem za nimi i zobaczyłem Berengara, który wcisnąwszy się w kąt, wpatrywał się w drzwi celi Jorgego. Iluminator rzucił się do stóp starego współbrata, by wyznać swój grzech. A Berengar drżał, bo wiedział, że jego sekret będzie wydany, choć pod pieczą sakramentu. Adelmus wyszedł pobladły, wypadł z dormitorium, okrążył apsydę kościoła i wszedł do chóru, pewnie po to, by się pomodlić. Berengar ruszył za nim, ale nie wszedł do kościoła, tylko krążył wokół grobów cmentarza załamując ręce. Wtedy dostrzegłem, że w pobliżu znajduje się czwarta osoba. Był to Wenancjusz, który wszedł do chóru. Bałem się, że zostanę odkryty i wróciłem do dormitorium. Następnego ranka znaleziono u stóp urwiska ciało Adelmusa. To wszystko co wiem.
WILHELM
Dziękuję ci bardzo. Możesz odejść. BENCJUSZ odchodzi. Hmm… Spróbujmy zrekonstruować wydarzenia. Berengar i Adelmus dopuszczają się bardzo brzydkiego czynu, przeczuwaliśmy to i przedtem. I Berengar musiał odsłonić Adelmusowi ów sekret, który dla nas pozostaje, niestety, sekretem. Popełniwszy ten występek przeciwko czystości i prawu przyrody, Adelmus myśli jedynie o tym, żeby zwierzyć się komuś, kto będzie mógł go rozgrzeszyć, i biegnie do Jorgego. Który jest z natury bardzo surowy, mieliśmy tego dowody, i z pewnością nie szczędzi Adelmusowi zatrważających wymówek. Może nie udziela rozgrzeszenia, może narzuca mu niemożliwą do wykonania pokutę, nie wiemy, a Jorge nigdy nam tego nie wyjawi. Faktem jest, że Adelmus biegnie do kościoła, by paść na twarz przed ołtarzem, lecz nie może uśmierzyć wyrzutów sumienia. W tym momencie podchodzi doń Wenancjusz. Nie wiemy, co sobie mówią. Być może, Adelmus powierza Wenancjuszowi sekret, dar (lub zapłatę) od Berengara, sekret na którym zupełnie przestało mu zależeć, odkąd ma swój własny, znacznie, straszniejszy i bardziej palący. Co się dzieje z Wenancjuszem? Być może, ogarnięty gorączkową ciekawością, rad z uzyskanych wiadomości, pozostawia Adelmusa jego wyrzutom sumienia. Adelmus widzi, że został opuszczony, chce zabić się, wychodzi zdesperowany na cmentarz i tam spotyka Berengara. Mówi mu słowa straszliwe, ciska mu w twarz jego odpowiedzialność, nazywa go swoim bakałarzem w nikczemności. Jestem przeświadczony, że opowieść Berengara, jeśli uwolni się ją od wszystkich przywidzeń, jest zgodna z prawdą. Adelmus powtarza mu tez same słowa pełne rozpaczy, które usłyszał od Jorgego. I oto Berengar idzie, wstrząśnięty, w swoją stronę, a Adelmus w swoją, by odebrać sobie życie. Potem następuje dalszy ciąg, którego byliśmy niemal świadkami. Wszyscy sądzą, że Adelmusa zabito, Wenancjusz zyskuje przekonanie, iż sekret biblioteki jest ważniejszy, niż myślał uprzednio, i prowadzi nadal poszukiwania na własny rachunek. Dopóki ktoś go nie zatrzymał, nim zdążył, nim zdążył odkryć to, za czym tak się uganiał, albo po dokonaniu tego odkrycia.
ADSO
Kto go zabił? Berengar?
WILHELM
To możliwe. Lub Malachiasz, któremu powierzono czuwanie nad Gmachem. Lub jeszcze kto inny. Berengar jest podejrzany właśnie dlatego, że boi się i że wie, iż Wenancjusz posiadł już jego sekret. Malachiasz jest podejrzany: ma pieczę nad nietykalnością biblioteki, odkrywa, że ktoś ją pogwałcił, wiec zabija. Jorge wie wszystko o wszystkich, zna sekret Adelmusa, nie chce, bym ja odkrył to, co być może znalazł Wenancjusz. Ale powiedz mi sam, jak ślepiec mógłby zabić człowieka w pełni sił i jak starzec, choćby i silny, mógłby przenieść ciało do kadzi. Ale właściwie czemu zabójcą nie mógłby być sam Bencjusz? Tak czy inaczej dwie rzeczy są niezbędne: musimy wiedzieć, jak wchodzi się do biblioteki nocą i mieć światło. O to zadbaj ty. Pokręcisz się po kuchni w porze obiadu, weźmiesz kaganek…
ADSO
Kradzież?
WILHELM
Pożyczka ku większej chwale Pana.
ADSO
Jeśli tak, to możesz na mnie polegać.
WILHELM
Wybornie.

Scena VI
Ogród. Odpoczywa tu starzec ALINARD. Podchodzą WILHELM i ADSO.

WILHELM
Pogodny dzień.
ALINARD
Chwała Bogu.
WILHELM
Pogodny na niebie, ale posępny na ziemi. Czy znałeś dobrze Wenancjusza?
ALINARD
Którego Wenancjusza? Ach, tego chłopca, co postradał życie. Bestia krąży po opactwie…
WILHELM
Jaka bestia?
ALINARD
Wielka bestia, która przybywa z morza… Siedem głów i dziesięć rogów, a na rogach jej dziesięć koron i na głowach trzy imiona bluźniercze. Bestia podobna do pantery, a nogi jej jak nogi niedźwiedzia i paszcza jej jak paszcza lwa… Widziałem ją.
WILHELM
Gdzie ją widziałeś? W bibliotece?
ALINARD
W bibliotece? Dlaczego? Od lat już nie chodzę do skryptorium i nigdy nie widziałem biblioteki. Nikt nie wchodzi do biblioteki. Znałem tych, którzy wchodzili do biblioteki…
WILHELM
Kogo, Malachiasza, Berengara?
ALINARD
Och nie… Przedtem. Bibliotekarza, który był przed Malachiaszem, tyle już lat temu…
WILHELM
Kto to był?
ALINARD
Nie przypominam sobie, umarł, kiedy Malachiasz był jeszcze młody. I tego, który był przed mistrzem Malachiasza i był młodym pomocnikiem bibliotekarza, kiedy i ja byłem młody… Ale w bibliotece nigdy nie postała moja noga. Labirynt…
WILHELM
Biblioteka jest labiryntem?
ALINARD
Nasz świat wyobraża symbolicznie ów labirynt. Obszerny dla wchodzącego, lecz zbyt ciasny dla chcącego wyjść.
WILHELM
Więc nie wiesz, jak się wchodzi do biblioteki, kiedy drzwi Gmachu są zamknięte?
ALINARD
Ależ wiem, wielu wie. Przechodzisz przez ossuarium. Możesz przejść przez ossuarium, lecz nie chcesz. Zmarli mnisi czuwają. Czy nie widziałeś nigdy ołtarza w kaplicy, która wychodzi na ossuarium?
WILHELM
Jest trzecia po lewej za transeptem czy tak?
ALINARD
Trzecia? Być może. To ta, której kamień ołtarza pokryty jest rzeźbami tysięcy szkieletów. Czwarta czaszka po prawej, naciśnij na oczy… I jesteś w ossuarium. Ale nie idź tam, ja nigdy nie poszedłem. Opat nie chce. Czy nie słyszałeś siedmiu trąb?
WILHELM
Dlaczego siedmiu trąb?
ALINARD
Nie słyszałeś, jak umarło tamto chłopię, iluminator? Pierwszy anioł zatrąbił i powstał grad i ogień zmieszany z krwią. I drugi anioł zatrąbił, i trzecia część morza stała się krwią… Czyż nie w morzu krwi zginęło drugie chłopię? Czekaj na trzecia trąbę! Umrze trzecia część stworzeń żyjących w morzu. Bóg zsyła na nas karę. Pośród nas ktoś pogwałcił zakaz, złamał pieczęci labiryntu… Zasypia.
ADSO
Co myślisz o tym, co rzekł?
WILHELM
Cieszy się boskim szaleństwem stulatków. Trudno odróżnić w jego słowach prawdę od fałszu. Ale sądzę, ze powiedział nam coś o sposobie dostania się do Gmachu. Widziałem kaplicę, z której wyszedł Malachiasz ubiegłej nocy. Jest tam rzeczywiście ołtarz z kamienia i w jego podstawie wyrzeźbione są czaszki; dziś wieczorem spróbujemy.

SCENA VII
Noc. Puste skryptorium. Tajnym przejściem wchodzą WILHELM i ADSO z kagankiem.

WILHELM
Stół Wenancjusza powinien być… o tutaj. Podchodzi wraz z ADSEM. Przeszukuje stół. Do licha!
ADSO
Czegoś brak?
WILHELM
Widziałem dziś tutaj dwie księgi, a jedna była po grecku. I tej właśnie nie ma. Ktoś ją zabrał, i to pośpiesznie, gdyż jeden z pergaminów spadł na ziemię.
ADSO
Ale stół był strzeżony…
WILHELM
Oczywiście. Być może ktoś tu szperał przed chwilą. Może tu jeszcze jest. Bardzo głośno Jeśli tu jesteś biada ci! Normalnie Tu mamy jakąś kartkę. Podnosi ją do oczu.
ADSO
To po grecku?
WILHELM
Tak ale niezbyt dobrze rozumiem. Zakłada okulary. To greka napisana bardzo drobnym pismem, jednak bez ładu i składu. Nawet w okularach czytam z trudem, przydałoby by się więcej światła. Zbliż no się… ADSO niechcący przypala kartkę. Głupcze, spalisz manuskrypt! Zaraz! Płomień odkrył jakieś znaki! Bierze kaganek i wodzi nim po kartce.
Niezwykłe! Coraz ciekawsze! Ale lepiej nie wystawiać tego odkrycia na zasadzki naszego tajemniczego gospodarza jeśli jeszcze tu jest…
Z przeciwnego krańca skryptorium słychać jakiś łomot. WILHELM szybko oddaje kaganek ADSOWI, kładzie okulary na stole, a kartkę do kieszeni.
On tam jest, łap go! Biegną i zastają przewróconą szafkę z książkami. Słychać kogoś przy miejscu WENANCJUSZA. Jaki jestem głupi! Szybko do stołu Wenancjusza! Biegną, ale nikogo już nie ma. Okulary WILHELMA zniknęły. W oddali słychać biegnącego człowieka. ADSO oddaje kaganek WILHELMOWI i rusza w pogoń. Po jakimś czasie jednak wraca z niczym. Nie ma już nikogo? Tak właśnie myślałem. Nie wyszedł drzwiami. Nie ruszył w stronę przejścia przez ossuarium?
ADSO
Nie, wyszedł stąd, ale nie wiem którędy!
WILHELM
Mówiłem ci, są tu inne przejścia i nie ma co ich szukać. Ten, którego ścigamy, pewnie wyłania się teraz w jakimś odległym miejscu. A wraz z nim moje okulary.
ADSO
Twoje okulary?
WILHELM
No właśnie. Nasz przyjaciel nie mógł zabrać mi karty, ale przejawiając wielką przytomność umysłu, zabrał po drodze ze stołu moje szkła.
ADSO
A czemu?
WILHELM
Bo nie jest głupcem. Słyszał jak mówiłem o tych notatkach, pojął, że są ważne, pomyślał, że bez szkieł nie będę w stanie ich odcyfrować. I w istocie, mógłbym jeszcze czytać manuskrypt zwykły, ale to nie. Wyjmuje kartkę. Gdyż część po grecku jest zapisana zbyt drobno, a część górna zbyt niepewna… Wenancjusz chciał ukryć ważną tajemnicę i użył jednego z tych atramentów, które nie zostawiają śladu przy pisaniu, natomiast ukazują się wskutek podgrzania. Ale ponieważ nie wiem, jakiej substancji użył, a znaki mogą wkrótce zniknąć, ty, który masz oczy dobre, przepisz je natychmiast najwierniej, jak potrafisz, nawet niechaj będą odrobinę większe. ADSO przepisuje. Jest to z pewnością tajemny alfabet, który trzeba będzie odcyfrować. Znaki są nakreślone źle, a ty przepisałeś je jeszcze gorzej, ale z pewnością chodzi o alfabet zodiakalny. Widzisz? W pierwszej linijce mamy… Strzelec, Słońce, Merkury, Skorpion…
ADSO
I co oznaczają?
WILHELM
Jeśli Wenancjusz był naiwny użył najpospolitszego alfabetu. Spróbujmy… Nie, nic nie wychodzi…. Przerobił alfabet według innego klucza. Trzeba go będzie odnaleźć.
ADSO
Czy to możliwe?
WILHELM
Najpierw trzeba odgadnąć, co notatka może znaczyć.
ADSO
Ale wtedy nie potrzeba jej już odcyfrowywać!
WILHELM
Nie o to chodzi. Wenancjusz z pewnością zanotował klucz pozwalający dotrzeć do finis Africae. Jeśli spróbuję pomyśleć, że notatka o tym właśnie mówi, zaraz narzuca mi się pewien rytm… Spróbuj spojrzeć na trzy pierwsze słowa, nie zważając na litery, tylko na ilość znaków… Teraz spróbuj podzielić słowa na sylaby o co najmniej dwa znaki każda i wyrecytuj na głos: ta-ta-ta, ta-ta, ta-ta-ta… Nic ci nie przychodzi do głowy?
ADSO
Nic a nic.
WILHELM
A mnie owszem. Secretum finis Africae… Na razie schowajmy pergamin i twoje notatki i chodźmy do biblioteki.
ADSO
Ale któż mu tu przyjść przed nami? Bencjusz?
WILHELM
Nie wygląda na kogoś, kto ma dość odwagi by wejść nocą do Gmachu.
ADSO
Więc Berengar? Albo Malachiasz?
WILHELM
Berengar wydaje mi się mieć dość ducha, by coś takiego uczynić. W gruncie rzeczy jest współodpowiedzialny za bibliotekę, a ponieważ gryzą go wyrzuty sumienia, że zdradził jakiś sekret, uznał, że Wenancjusz skradł księgę, i chciał być może odłożyć ją na właściwe miejsce. Nie zdołał wejść do biblioteki, wiec teraz ukrył gdzieś wolumin, jeśli Bóg nam pomoże, możemy przyłapać go na gorącym uczynku, kiedy spróbuje odłożyć ją na miejsce.
ADSO
Ale mógłby to być również Malachiasz kierujący się tymi samymi intencjami.
WILHELM
Raczej nie. Malachiasz miał dość czasu, by przeszukać stół Wenancjusza, kiedy został sam, by zamknąć Gmach. Wiedziałem o tym doskonale i nie miałem sposobu, by temu zapobiec. Teraz wiem, że tego nie uczynił. Jeśli zastanowić się dobrze, nie mamy żadnego powodu, żeby podejrzewać Malachiasza, że wiedział, iż Wenancjusz dostał się do biblioteki i coś z niej zabrał. Wiedzą o tym Berengar i Bencjusz, a także ty i ja. Wskutek zwierzeń Adelma może o tym wiedzieć Jorge, ale on z pewnością nie był tym człekiem, który tak gwałtownie rzucił się po krętych schodach…
ADSO
Więc Berengar lub Bencjusz…
WILHELM
A czemu nie Aimar który tutaj pracuje i z którym rozmawiałem w kuchni? Albo ten wielce osobliwy Salwator, który jak nam powiedziano, krąży nocą nie wiadomo w jakich sprawach? Musimy być czujni i nie polegać jedynie na wyznaniach Bencjusza. Ale nuże do biblioteki!
Wychodzą

Akt III

Scena I
Wczesny ranek. Chór, o tej porze jeszcze pusty. WILHELM i ADSO wchodzą tajnym przejściem.

ADSO
Jakiż piękny jest świat i jakie szkaradne są labirynty!
WILHELM
Jakiż piękny byłby świat, gdyby istniała reguła zwiedzania labiryntów. Tyle godzin błądzenia i nic, zupełnie nic! Ale to nieważne, jeszcze tam wrócimy.
Wchodzi ABBON.
ABBON
Szukałem cię przez całą noc. Nie zastałem cię w celi, nie zastałem w kościele…
WILHELM
Badaliśmy pewien trop.
ABBON
Szukałem was zaraz po komplecie. Berengara nie było w chórze.
WILHELM rozbawiony
Co też powiadasz!
ABBON
Nie było go w chórze w porze komplety i nie powrócił do swojej celi. Zaraz zadzwonią na jutrznię i zobaczymy, może się pojawi. W przeciwnym razie obawiam się nowego nieszczęścia. Mnisi się schodzą. Nie ma go! Ktoś widział Berengara? Aimarze, weź kilku pachołków i poszukaj go. AIMAR wychodzi, w tym czasie mnisi się niepokoją, ABBON wymownie patrzy na WILHELMA. AIMAR wraca.
AIMAR
Nigdzie go nie ma. W jego celi znalazłem to. Podaje ABBONOWI kawałek płótna pobrudzony krwią.
ABBON
Przecież to krew!
JORGE
Krew?
ALINARD
Nie, nie, przy trzeciej trąbie przychodzi śmierć od wody…
WILHELM oglądając płótno
Teraz wszystko jest jasne.
ABBON
Gdzież więc jest Berengar?
WILHELM
Nie wiem.
AIMAR do jednego z mnichów
Tacy już są Anglicy.
WILHELM odchodzi na bok z ADSEM.
ADSO
Mistrzu, co robimy?
WILHELM
Na razie nic. Poczekajmy na rozwój wydarzeń. Idę porozmawiać z bratem szkłodziejem w sprawie okularów. Ty lepiej idź spać. Widzę, że brak snu w nocy musiał ci dokuczyć.
Wszyscy się rozchodzą.

Scena II
Kuźnia. WILHELM z jej pracownikami dogląda wyrobu szkieł. Wchodzi ADSO.

WILHELM przykładając do oka zieloną soczewkę
Nie, ta nie może być. Widziałbym pergamin, tak, jakby to była łąka.
O, Adso wstałeś w samą porę. Dzwonili już na nonę.
ADSO
Spałem tylko do tercji. Później byłem w skryptorium.
WILHELM
Tak czy inaczej, dobrze, że jesteś. Opat chce się ze mną widzieć. Przy okazji, odczytałem kabalistyczne znaki Wenancjusza.
ADSO
Wszystkie?! Kiedy?
WILHELM
Kiedy spałeś. I zależy co rozumiesz przez wszystkie. Odczytałem znaki, które ukazały się w płomieniu, te, które skopiowałeś. Greckie notatki muszą zaczekać, aż będę miał nowe soczewki.
ADSO
No i co? Chodziło o sekret finis Africae?
WILHELM
Tak, i klucz okazał się dosyć prosty. Przy jego pomocy zapisał to zdanie. Podaje ADSOWI pergamin.
ADSO
Secretum finis Africae minus supra idolum age primum et septimum de quatuor.
WILHELM
Czy to jasne?
ADSO
Ręka na idolu działa na pierwszego i siódmego z czterech… Nie jest ani trochę jasne!
WILHELM
Wiem. Trzeba by przede wszystkim wiedzieć, co Wenancjusz rozumiał przez idolum. Obraz, urojenie, figurę? A następnie, czym jest owa czwórka, w której jest pierwszy i siódmy? Co trzeba z nią uczynić? Przesunąć, pchnąć, pociągnąć?
ADSO
Nie wiemy więc nic i jesteśmy w punkcie wyjścia.
WILHELM
Mój chłopcze, masz przed sobą biednego franciszkanina, który dzięki skromnej wiedzy i tej odrobinie biegłości, jakie zawdzięcza nieskończonej potędze Pana, zdołał w ciągu niewielu godzin odczytać tajne pismo, choć jego autor sądził, że jest hermetyczne dla wszystkich poza nim samym… a ty, nędzny nieuk i łapserdak, pozwalasz sobie twierdzić, że jesteśmy w punkcie wyjścia? ADSO chce coś powiedzieć. Nieważne, nieważne, nie tłumacz się. W gruncie rzeczy masz rację, wiemy jeszcze zbyt mało. Chodźmy.
Wychodzą.

Scena III
Ogród. ABBON, WILHELM i ADSO.

ABBON
Dostałem właśnie list od opata z Conques. Podaje imię tego, któremu Jan powierzył dowództwo nad francuskimi żołnierzami i troskę o nietykalność legacji. Nie jest to mąż wojenny, nie jest to dworzanin, i będzie jednocześnie członkiem legacji.
WILHELM
Rzadkie połączenie rozmaitych cnót. Któż to taki?
ABBON
Bernard Gui albo Bernard Guidoni, jeśli wolisz.
WILHELM
Do licha! Nie podoba mi się to. Bernard był przez całe lata młotem na heretyków w okolicy Tuluzy i napisał podręcznik dla inkwizytorów.
ABBON
Wiem. Znam tę księgę, wyśmienita, jeśli chodzi o doktrynę.
WILHELM
Tak, jeśli chodzi o doktrynę. Dedykował ją Janowi, który w minionych latach powierzał mu liczne misje we Flandrii i Górnej Italii. A kiedy został mianowany biskupem w Galicji, nie pokazał się ani razu w swojej diecezji i nie zaprzestał działalności inkwizytorskiej. Wydawało mi się, że teraz wycofał się do biskupstwa w Lodeve, ale zda się, ze Jan skłonił go do podjęcia dzieła, i to tutaj, w północnej Italii. Czemu właśnie Bernard i czemu on odpowiada za zbrojnych?...
ABBON
Wiesz dobrze, że stanowisko w sprawie ubóstwa Chrystusa podtrzymywane przez waszą kapitułę i stronnictwo cesarskie, broni się znacznie mniej ostrożnie niż nawet niektórzy heretycy. Podczas dyskusji legacja papieska spróbuje udowodnić, że jest takie samo jak u braci potępionych za błędy, choćby Hubertyna. Gui zaś być może będzie chciał stwierdzić że jest takie samo jak u dulcynian albo innych herezjarchów.
WILHELM
Powiadasz, że sprawy tak stoją czy że Bernard Gui to właśnie oznajmi?
ABBON
Powiedzmy, że powiadam, że on tak powie.
WILHELM
Zgadzam się z tym i ja. Ale to było pewne. Wiedziano mianowicie, ze doszłoby do tego, nawet gdyby nie było Bernarda Gui. Co najwyżej Bernard uczyni to skutecznej niźli wszystkie te miernoty z kurii i przyjdzie dyskutować z nim subtelniej.
ABBON
Tak, ale pozostaje jeszcze inna kwestia. Jeśli nie znajdziemy do jutra winnego dwóch, a może trzech zbrodni, będę musiał udzielić Bernardowi prawa nadzoru nad sprawami opactwa. Nie mogę ukryć przed człowiekiem mającym władzę Bernarda, że tutaj, w opactwie, miały miejsce, i mają nadal, wydarzenia nie wyjaśnione. W innym razie, jeśliby odkrył je w chwili, kiedy (oby Bóg nas przed tym uchronił) zdarzy się nowy tajemniczy fakt, będzie miał wszelkie prawo krzyczeć: zdrada…
WILHELM
To prawda. Nic nie da się zrobić. Trzeba będzie strzec się i mieć na oku Bernarda, który będzie miał na oku tajemnicze morderstwo. Może na dobre to wyjdzie, gdyż Bernard, zaprzątnięty mordercą, mniej będzie skłonny wtrącać się do dysputy.
ABBON
Wszystko to wygląda paskudnie. Gdzie jest Berengar, co mu się stało, co czynisz?
WILHELM
Jestem tylko bratem, który jakże już dawno temu prowadził skuteczne dochodzenia inkwizycyjne. Wiesz, że prawdy w dwa dni się nie znajdzie. A zresztą, jakiejż to władzy mi udzieliłeś? Czyż mam dostęp do biblioteki? Czy mogę stawiać pytania jakie zechcę?
ABBON
Nie widzę żadnego związku między zbrodniami a biblioteką.
WILHELM
Adelmus był iluminatorem, Wenancjusz tłumaczem, Berengar pomocnikiem bibliotekarskim.
ABBON
W tym znaczeniu wszyscy mnisi mają coś wspólnego z biblioteką, tak jak mają coś wspólnego z kościołem. Czemuż więc nie szukasz w kościele? Bracie Wilhelmie, prowadzisz dochodzenie z mojego upoważnienia i w granicach, w jakich prosiłem cię, byś je prowadził. Radzę ci o tym pamiętać. Wychodzi.
WILHELM
Cóż, Adso musimy działać roztropnie. Dzisiaj w nocy nie ma co wracać do biblioteki. Nowe szkła będą gotowe dopiero jutro a bez nich nie przeczytam tekstu Wenancjusza. A właśnie co do biblioteki, nakreśliliśmy przecież wczoraj jej plan. Wiemy jak wygląda fizycznie, ale nie znamy reguły umieszczenia książek w poszczególnych salach. Biblioteka ma pięćdziesiąt sześć pokoi, nad każdym z nich są wyryte wersety z Apokalipsy, ale one mówią nam niewiele, bo dużo z nich się powtarza.
ADSO
A przecież w księdze apostoła można by znaleźć więcej niż pięćdziesiąt sześć wersetów!
WILHELM
Bez wątpienia. Tak więc tylko niektóre z nich są właściwe. Och, na brodę Merlina! Użyli tylu wersetów, ile jest liter alfabetu! Z pewnością tak jest! Tekst wersetu nie liczy się, liczą się tylko litery początkowe. Każdy pokój oznaczony jest literą alfabetu, zaś wszystkie tworzą pewien tekst, który winniśmy odkryć!
ADSO
Ale gdzie zaczyna się tekst?
WILHELM
Od kartusza wejściowego…chyba że… Ależ tak, zdania z literami czerwonymi!
ADSO
Jest ich mnóstwo!
WILHELM
A więc będzie dużo tekstów albo dużo słów. Przekonamy się o tym we właściwym czasie. Wychodzą.

Scena IV
Noc. Kuchnia. Znajduje się tu DZIEWECZKA, szlocha trzymając dość duże zawiniątko. Z boku wchodzi ADSO, nie zauważony przez nią. Mnich obserwuje chwilę sytuację, po czym podchodzi bliżej. DZIEWECZKA go zauważa i boi się.
ADSO
Nie bój się mnie, nic ci nie zrobię. Jestem przyjacielem. Słyszysz? Po chwili Zaraz, to przecież bez sensu, to wieśniaczka, nie rozumie po łacinie. DZIEWECZKA odkłada zawiniątko, podchodzi bliżej, obserwując ADSA. Nie bój się. DZIEWECZKA tuli się w ramionach ADSA, patrzy mu w oczy. Potem uśmiecha się i głaszcze go po policzku. Potem całuje go delikatnie…Patrzą na siebie przez chwilę, ADSO jednocześnie zdumiony i zszokowany, ale widać, że coś się z nim dzieje…DZIEWECZKA obejmuje go szczelniej, mocniej całuje. ADSO z pierwszym pocałunkiem bierny, teraz jej odpowiada… Deklamuje O jasna gwiazdo dziewcząt, dziewcząt bramo zamknięta, zdroju ogrodów, spiżarnio, strażniczko wonnych olejków, spiżarnio z wonnościami. DZIEWECZKA zaczyna rozsznurowywać mu habit, pociągać na siebie. Och, słabnę. Przyczyny słabości nie widzę ni o nią dbam. Zapadają się pod stół, niewidoczni dla widzów. Światło gaśnie. Muzyka. Gdy wszystko jest skończone, DZIEWECZKA wymyka się w ciemnościach ze sceny, ale tak, żeby widzowie to widzieli. Gdy światło zapala się ponownie, ADSO wstaje rozgląda się szukając dziewczyny. Zakłada habit i pogrąża się na chwilę w myślach. Odwija zawiniątko: w środku znajduje się olbrzymie serce. ADSO mdleje z krzykiem. Wchodzi WILHELM z kagankiem.
WILHELM cucąc ADSA
Co się stało Adso, że błąkasz się nocą i wykradasz podroby z kuchni?
ADSO
Mmm…mistrzu, tam jest ludzkie serce!
WILHELM podchodzi do serca i zaczyna się śmiać
Adso, jakiż człowiek mógłby mieć takie wielkie serce? To serce krowy albo wołu, właśnie dzisiaj zabili zwierzę! Powiedz raczej, jak się dostało w twoje ręce!
ADSO zmieszany
Po komplecie skorzystałem z tajnego przejścia i dostałem się do skryptorium, tam przeczytałem historię herezji Dulcyna…
WILHELM
Po co to zrobiłeś?
ADSO
Wspominałeś kilkakrotnie o nim, ale nic nie chciałeś mi powiedzieć!
WILHELM
Nie widziałem powodu, żeby opowiadać nowicjuszowi tę okropną historię. Ale teraz wiesz, że zawołaniem dulcynian b


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aleksander dnia Sob 16:36, 30 Wrz 2006, w całości zmieniany 5 razy
Zobacz profil autora
Aleksander
Forumowy Bajarz



Dołączył: 23 Lis 2005
Posty: 465
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Z miejsca, gdzie "mój jest ten kawałek podłogi"

PostWysłany: Nie 19:05, 23 Lip 2006 Powrót do góry

było penitenziagite. Oraz to, że postawili sobie za cel wymordowanie wszystkich duchownych. A wszystko wskazuje na to, że klucznik i Salwator mieli z nimi kontakt.
ADSO
Więc myślisz, że oni…
WILHELM
To trzeba będzie wyjaśnić. Co zrobiłeś potem?
ADSO
Poszedłem do biblioteki.
WILHELM
Adso, kolejny raz przekonujesz mnie, że młodość i rozwaga wykluczają się wzajemnie. Czy choć coś konkretnego wynikło z twojej wyprawy?
ADSO
Nie… Szybko uciekłem, bowiem znowu miałem wizje.
WILHELM
Tak jak za pierwszym razem? Zdążyliśmy się przekonać, że zioła umieszczone w bibliotece w celu odstraszania wizjami niepożądanych gości znakomicie spełniają swoje funkcje. Dobrze, że w porę uciekłeś. Potem zgłodniałeś, przyszedłeś tutaj i zemdlałeś na widok krowiego serca, czyż nie?
ADSO
Niezupełnie.
WILHELM
To znaczy?
ADSO
Mistrzu, muszę się wyspowiadać. Bierze WILHELMA na stronę i spowiada się chwilę.
WILHELM
Adso, zgrzeszyłeś, to pewna, i przeciwko przykazaniu, które każe ci nie obcować z kobietą, i przeciwko obowiązkom nowicjusza. Na twoją korzyść przemawia fakt, że była to jedna z sytuacji, których upadłby nawet ojciec z pustyni. Z pewnością nie powinieneś czynić tego więcej, ale nie jest bynajmniej tak potworne, iżeś uczuł pokusę, by to uczynić. A drugiej strony mnich powinien przynajmniej raz w ciągu żywota doświadczyć namiętności cielesnej, by móc później okazywać pobłażliwość i wyrozumiałość grzesznikom, którym udzielał będzie rady i pocieszenia… więc drogi Adso, nie jest to rzecz, której należałoby sobie życzyć, zanim się zdarzy, ale nie trzeba też łajać samego siebie zbytnio, jeśli już się zdarzyła. Idź więc z Bogiem i nie mówmy więcej o tym. Zastanówmy się raczej nad sensem tego, co zdarzyło się w nocy. Kim była ta dzieweczka i z kim miała spotkanie?
ADSO
Tego właśnie nie wiem i nie widziałem mężczyzny, który z nią był.
WILHELM
Dobrze, ale możemy wydedukować, kto to był, z wielu niewątpliwych wskazówek. Przede wszystkim był to człowiek brzydki i stary z którym dziewczę nie legnie chętnie.
ADSO
Czemu brzydki i stary?
WILHELM
Dzieweczka bowiem nie szła do niego z miłości, lecz za paczkę cynadrów. Z pewnością to dziewczyna ze wsi, być może nie po raz pierwszy oddaje się z głodu lubieżnemu mnichowi i dostaje od niego w nagrodę coś, co może włożyć do ust ona i jej rodzina.
ADSO
Nierządnica!
WILHELM
Biedna wieśniaczka, Adso. Może ma braci, których trzeba wyżywić. Gdyby tylko mogła, oddawałaby się z miłości, nie zaś dla zysku. Tak uczyniła dzisiejszego wieczoru. Tobie dała z miłości to, co innym dałaby za serce wołu i kawałek płuc. I poczuła się tak cnotliwa przez ten bezinteresowny dar z siebie, i tak podniesiona, że uciekła nie biorąc niczego w zamian. Oto czemu myślę, że tamten, do którego cię przyrównała, nie był ni młody, ni piękny. Ten szpetny starzec musi mieć możliwość schodzenia do wsi i stykania się z wieśniakami, a to z jakiegoś powodu związanego z jego urzędem. Musi znać sposób wprowadzania ludzi w obręb i wyprowadzania ich, a także wiedzieć, że w kuchni znajdzie jakieś podroby. A wreszcie musi być gospodarny i zainteresowany tym, by kuchnia nie została pozbawiona artykułów cenniejszych, inaczej dałby jej antrykot. Widzisz więc, że z tego wszystkiego wyłania się postać naszego klucznika, Remigiusza z Varagine. Lub, jeśli się mylę, naszego tajemniczego Salwatora. Który co wiecej, pochodząc z tych stron, umie nieźle dogadać się z ludźmi tutejszymi i gdybyś nie przybył ty, wiedziałby, jak przekonać dziewczę, by uczyniło to, co on zechce. Lecz na razie idźmy już spać, ponieważ za godzinę będą dzwonić na jutrznię.
Wychodzą.

Scena V
Kościół tej samej nocy. Modli się tu ALINARD.

ALINARD
Witajcie bracia. Wy też nie możecie zasnąć? Modlę się za tego chłopię, które zaginęło. Zbyt dużo zmarłych, zbyt dużo… Lecz było to zapisane w księdze apostoła. Wraz z pierwszą trąbą powstanie grad, drugą trzecia część morza stanie się krwią, i oto jednego znaleźliście pośród gradu, drugiego we krwi… Trzecia trąba oznajmia, ze gwiazda gorejąca upadnie na trzecią część rzek i źródeł wód. Tam, powiadam wam, zniknął nasz trzeci brat. I lękajcie się o czwartego, gdyż porażona będzie trzecia część słońca, trzecia część księżyca i trzecia część gwiazd...
WILHELM na stronie
Adso, może to właśnie jest właściwy trop?
ADSO
Ale to zakładałoby, ze ten sam diabelski umysł, używając jako przewodnika Apokalipsy, przygotował trzy zgony, jeśli Berengar także nie żyje. Wiemy jednak, że śmierć Adelmusa z własnej była woli...
WILHELM
To prawda, ale ten diabelski albo chory umysł mógł zaczerpnąć natchnienie ze śmierci Adelmusa, by przedstawić w sposób symboliczny pozostałe dwie. I jeżeli tak jest, Berengara winno znaleźć się w rzece lub źródle...
ADSO
Są tylko łaźnie.
WILHELM
Adso! Wiesz, że to może być myśl! Łaźnie! Chodźmy zerknąć: jeszcze jest ciemno, ale wydaje mi się, że nasz kaganek płonie ochoczo.
Biegną do łaźni, tam odsuwają zasłonę. WILHELM wyciąga za głowę zwłoki BERENGARA.

Scena VI
Ranek następnego dnia. Pracownia SEWERYNA. Wchodzą WILHELM i SEWERYN wnosząc ze sobą opatulone zwłoki BERENGARA i kładą denata na stole. W czasie sekcji BERENGAR jest przykryty do szyi, ew. do torsu, ale tak, żeby było widać ręce.

SEWERYN
Zmarł utopiony, nie ma wątpliwości. Twarz jest obrzmiała, brzuch naprężony...
WILHELM
Lecz nie został utopiony, inaczej stawiałby opór zabójczej przemocy i znaleźlibyśmy koło wanny ślady wychlapanej wody. A przecież wszystko było uładzone i czyste, jakby Berengar zagrzał wodę, wypełnił wannę i z własnej woli zanurzył się w niej.
SEWERYN
To mnie nie dziwi. Berengar cierpiał na drgawki i ja sam wiele razy mówiłem mu, ze ciepłe kąpiele sprzyjają ukojeniu wzburzonego ciała i ducha. Oglądając dłonie BERENGARA Ciekawa rzecz...
WILHELM
Co?
SEWERYN
Tamtego dnia przyglądałem się dłoniom Wenancjusza, kiedy już ciało oczyszczone zostało z krwi, i zauważyłem pewną osobliwość, do której nie przywiązywałem większego znaczenia. Opuszki dwóch palców prawej jego ręki były ciemne, jak zabrudzone jakąś ciemną substancją. Dokładnie tak, widzisz? Jak teraz opuszki palców Berengara. Mamy tutaj nawet jakiś ślad na trzecim palcu. Wówczas pomyślałem, że Wenancjusz dotykał inkaustów w skryptorium...
WILHELM
Wielce ciekawe. Palec wskazujący i kciuk są ciemne na opuszkach, środkowy tylko od strony wewnętrznej i mało. Ale są też ślady, choć mniej wyraźne, na ręce lewej, przynajmniej na palcu wskazującym i na kciuku.
SEWERYN
Gdyby to była dłoń prawa, chodziłoby o te palce, którymi ujmuje się jakąś rzecz małą albo długą i cienką...
WILHELM
Jak pióro. Albo jedzenie. Albo owada. Albo węża. Albo monstrancję. Albo patyk. Zbyt wiele rzeczy. Ale jeśli te znaki są także na drugiej ręce, mogłoby to być również kielich, gdyż prawa dłoń chwyta go mocno, a lewa podtrzymuje tylko z mniejszą siłą.
SEWERYN
Mógłbym wymienić ci liczne substancje roślinne, które powodują ślady tego. Jedne są śmiercionośne, inne nie. Iluminatorzy mają czasem palce pobrudzone złotym pyłem...
WILHELM
Adelmus był iluminatorem. Spodziewam się, że mając przed sobą jego strzaskane ciało, nie pomyślałeś o obejrzeniu jego palców. Ale ci dwaj mogli dotknąć czegoś, co należało do Adelmusa.
SEWERYN
Doprawdy nie wiem. Dwaj zmarli, obaj z czarnymi palcami. Jaki stąd zdobędziesz wniosek?
WILHELM
Żaden. Nigdy nic nie wynika z dwóch odrębnych przypadków. Należałoby sprowadzić oba przypadki do jednej reguły. Na przykład: Istnieje substancja, czerniąca palce tych, którzy jej dotykają. Wenancjusz i Berengar mają palce poczernione ergo dotykali tej substancji. Możesz sprawdzić język Berengara?
SEWERYN
Jest czarny!
WILHELM
Więc tak: ujął coś w palce i spożył... Jedzenie? Napój? Gdy się spotkaliśmy pierwszy raz, pytałem cię o kradzieże w twojej pracowni. Nadal nic sobie nie przypominasz?
SEWERYN
Chwileczkę, dawno temu, mam na myśli wiele lat temu, przechowywałem na jednej z tych półek substancję bardzo potężną, którą dał mi pewien konfrater podróżujący po dalekich krajach. Nie umiał mi powiedzieć, z czego jest sporządzona, ale niechybnie z ziół, choć nie wszystkie są znane. Była z wyglądu lepka i żółtawa, lecz poradzono mi, bym jej nie dotykał, jeśli bowiem choćby dotknie moich warg, zabije mnie bardzo szybko. Konfrater ów powiedział, że jeśli spożyje się najmniejszą jej dawkę, spowoduje, nim minie pół godziny, uczucie wielkiego wycieńczenia, potem powolny paraliż wszystkich członków, a wreszcie śmierć. Nie chciał nosić jej ze sobą, więc oddał mnie. Trzymałem ja długo, bo zamierzałem w jakiś sposób ją zbadać. Potem pewnego razu przeszła nad równiną wielka zawierucha. Jeden z moich pomocników, nowicjusz, zostawił otwarte drzwi szpitala i huragan powywracał wszystko do góry nogami w całym tym pokoju, w którym jesteśmy teraz. Ampułki potłuczone, płyny rozlane po posadzce, zioła i proszki rozsypane. Pracowałem przez cały dzień, doprowadzić do ładu moje rzeczy. Na koniec spostrzegłem, że brakuje właśnie owej ampułki, o której ci mówiłem. Najpierw się strapiłem, ale potem powiedziałem sobie, że stłukła się i wmieszała w inne szczątki. Kazałem umyć posadzkę szpitala i półki...
WILHELM
Więc twój nowicjusz mógłby ja zabrać, a potem skorzystać z huraganu, żeby zostawić drzwi otwarte i spowodować zamęt w twoich rzeczach?
SEWERYN
Z pewnością. Nie tylko, ale przypominając sobie to, co się stało, zdumiałem się bardzo, ze huragan, choćby i gwałtowny, tyle rzeczy powywracał. Mógłbym doskonale powiedzieć, że ktoś skorzystał z huraganu, by wywrócić wszystko do góry nogami i narobić wiecej szkód, niż mógłby uczynić wiatr!
WILHELM
Kim był ten nowicjusz?
SEWERYN
Zwał się Augustyn. Umarł w minionym roku. Spadł z rusztowania. A poza tym, kiedy dobrze pomyśleć, przypominam sobie, że klął się na wszystko, iż nie zostawił otwartych drzwi. To ja, byłem bowiem zagniewany, uznałem go winnym tego wydarzenia. Może był naprawdę niewinny.
WILHELM
W każdym razie, jak powiedziałeś, zdarzenie to miało miejsce parę lat temu, i byłoby osobliwe, gdyby ktoś okazał tak wielką dalekowzroczność i zabrał truciznę, której użył dopiero po długim czasie. Byłby to znak jakiejś złośliwej woli, która długo pielęgnowała w ukryciu zamiar zabójstwa.
SEWERYN
Oby Bóg nam wszystkim wybaczył! Zakrywa ciało BERENGARA. WILHELM wychodzi.

Scena VII
Kuchnia. WILHELM i ADSO zastają tu SALWATORA.

WILHELM
Czy wiesz, że jutro przybywa tu inkwizycja?
SALWATOR
A co ja?
WILHELM
A ty dobrze uczynisz, jeśli powiesz prawdę mnie, który jestem ci przyjacielem i bratem minorytą, jakim i ty byłeś, miast mówić tym, których doskonale znasz. Tej nocy przebywała w kuchni niewiasta. Kto był z nią?
SALWATOR
Och, femena, która sprzedawała się como towar, nie może bon essere ni aver cortesia.
WILHELM
Nie chcę wiedzieć, czy to poczciwa dziewczyna. Chcę wiedzieć, kto z nią był!
SALWATOR
Deu, jakież są femene malveci scaltride! Myślą dniem i nocą ino como męża zwieść...
WILHELM chwyta SALWATORA za poły płaszcza
Kto z nią był, ty czy klucznik?
SALWATOR
To klucznik... Muszę mu dostarczać dziewczęta ze wsi, wprowadzać je tu nocą... Robię to tylko z dobrego serca, żadne dziewczę nic mi nigdy nie dało po zaspokojeniu klucznika...
WILHELM
Czy Remigiusza po tym zanim jeszcze byłeś u Dulcyna, czy potem?
SALWATOR padając mu do kolan
Nie, ja nie mogę!... Błagam!
WILHELM
Nikomu nic powiem, mów śmiało.
SALWATOR
Obaj byliśmy u Dulcyna, obaj! Poznaliśmy się na Łysej Górze, później uciekliśmy do klasztoru w Casale, a stamtąd przenieśliśmy się tutaj.
WILHELM
To wszystko?
SALWATOR
Tak!
WILHELM
A więc wynoś się! SALWATOR ucieka. Do ADSA: Teraz zajmiemy się klucznikiem.
Wychodzą.

Scena VIII
Przed opactwem. WILHELM i ADSO pochodzą do REMIGIUSZA.

WILHELM
Witaj, Remigiuszu. Czy opat wie o tym co tu się dzieje nocą?
REMIGIUSZ
Nie rozumiem o co ci chodzi.
WILHELM
Więc zapytam inaczej: czy pobliska wieś jest majętna?
REMIGIUSZ
I tak i nie. Zdarzało się, że opactwo dostawało dość znaczną daninę.
WILHELM
Ale widocznie nie wszyscy prebendarze są majętni, skoro ich córki muszą oddawać się tobie.
REMIGIUSZ
Co? Ja... To Salwator nagadał ci takich bzdur. Niczego mi nie udowodnisz!
WILHELM
Masz rację, nie mam zbyt mocnych dowodów. Ale to nie jedyne twoje przewinienie. Jutro albo dziś przybędzie tu Bernard Gui, inkwizytor który spalił wielu dulcynian. Wiesz dobrze, ze jemu nie potrzeba dowodów, wystarczy podejrzenie!
REMIGIUSZ
A czego ty właściwie chcesz ode mnie?!
WILHELM
Co wiesz na temat morderstw?
REMIGIUSZ
W noc, kiedy zginął Adelmus, widziałem go biegnącego w stronę chóru...
WILHELM
Na ten temat wiem już wszystko. Czy możesz coś powiedzieć o śmierci Wenancjusza?
REMIGIUSZ
Tak. Znalazłem go tamtej nocy w kuchni, w pobliżu zbiornika na wodę, już martwego.
WILHELM
I co zrobiłeś?
REMIGIUSZ
Nic. Musiałbym się tłumaczyć, co robiłem w nocy, a Wenancjuszowi i tak by to nie pomogło. Rano znaleźli go w tej kadzi, ale nie mam pojęcia, kto go tam zaniósł. To wszystko.
WILHELM
Więc odejdź i pamiętaj, że w razie czego wiem o tobie wszystko!
REMIGIUSZ wychodzi. Wchodzi SEWERYN z okularami.
SEWERYN
Znalazłem je w habicie Berengara. Są twoje, prawda?
WILHELM
Chwała Bogu! Rozwiązaliśmy dwa problemy! Mam moje szkła i jestem pewny w końcu, że to Berengar okradł nas tamtej nocy w skryptorium! SEWERYN wychodzi. Szkłodziej powinien zrobić już nowe okulary. W takim razie będę miał zapasowe. A później pójdziemy do mojej celi i przeczytamy wreszcie tą grecką notatkę.
Wychodzą.

Scena IX
Pokój WILHELMA, jest tu z ADSEM i kończy przepisywanie notatki.

WILHELM podaje kartkę ADSOWI
Czytaj.
ADSO
Straszliwa trucizna, która przynosi oczyszczenie...
Najlepsza broń, by zniszczyć nieprzyjaciela...
Użyj osób niskiego stanu, podłych i szpetnych, dobądź rozkosz z ich przywary... Nie powinny umrzeć... Nie w domach szlachetnych i możnych, ale z wiosek chłopów, po obfitym posiłku i libacjach... Ciała krępe, oblicza niekształtne.
Gwałcą dziewice i zabawiają się z nierządnicami, nie nikczemni, bez strachu.
Prawda odmienna, odmienny obraz prawdy...
Czcigodne drzewa figowe.
Kamień bezwstydny toczy się po równi... Na oczach.
Trzeba zwodzić i zaskakiwać zwodząc, mówić rzeczy przeciwne do tego, w co się wierzy, mówić jedną rzecz, a mieć na myśli inną.
Dla tych koniki polne zaśpiewają spod ziemi.
To brzmi jak bełkot szaleńca!
WILHELM
Może to być. I bardziej szalone, niż jest, wydaje się z powodu mojego tłumaczenia. Nie za dobrze znam grekę. A jednak, jeśli uznamy, że Wenancjusz albo autor księgi był szaleńcem, nie dowiemy się stąd, dlaczego tyle osób, zadało sobie trud, najpierw, by ukryć księgę, a później by ja odzyskać...
ADSO
Ale czy rzeczy, które są tu zapisane, pochodzą z tajemniczej księgi?
WILHELM
Bez wątpienia chodzi o rzeczy zapisane przez Wenancjusza. muszą to być właśnie notatki spisane przy czytaniu księgi, inaczej Wenancjusz nie pisałby po grecku. Z pewnością przepisał, skracając, zdania, które
znalazł w woluminie zabranym z finis Africae. Zaniósł go do skryptorium i zaczął czytać, zapisując to, co wydawało mu się godne zapisania. Potem coś się stało. Albo poczuł się źle, albo usłyszał, jak ktoś idzie do góry. Odłożył więc księgę wraz z notatkami pod swój stół, prawdopodobnie obiecując sobie wrócić do niej następnego wieczoru. W każdym razie, tylko wychodząc od tej karty, możemy odtworzyć naturę tajemniczej księgi, a tylko z natury tej księgi możemy domyślić się natury zabójcy. Albowiem w każdej zbrodni popełnionej, by zyskać jakiś przedmiot, natura tego przedmiotu winna dostarczyć nam wyobrażenia, choćby bladego, o naturze mordercy. Jeśli zabija się dla garści złota, mordercą będzie osoba chciwa, jeśli dla księgi, morderca będzie zabiegał, by zachować dla siebie jej sekrety. Trzeba więc dowiedzieć się, co mówi księga, której nie mamy.
Wychodzą.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
 
 
Regulamin